Królem parkietu w hali "Króli" - Arco Arena - nie był żaden z graczy gospodarzy, ale Kobe Bryant. Lider Lakers rzucił 31 punktów, z czego aż 16 w trzeciej kwarcie i zaliczył 12 asyst, prowadząc swój zespół do prestiżowego zwycięstwa z kontrkandydatem do mistrzowskich pierścieni. O sukcesie gości z LA przesądziła trzecia kwarta, którą podopieczni Rudy Tomjanovicha zdecydowanie wygrali (37:22) głównie dzięki znakomitej postawie Bryanta. Kobe nie tylko sam celnie trafiał, ale również znakomitymi podaniami otwierał drogę do punktów swoim kolegom z drużyny. W ten sposób Lamar Odom uzbierał 22 "oczka", natomiast Tierre Brown dorzucił kolejnych 15. Wśród pokonanych najskuteczniejszymi na parkiecie byli Chris Webber oraz Bobby Jackson. Obaj zakończyli spotkanie z dorobkiem 20 punktów. Liderzy Central Division, Cleveland Cavaliers nie sprostali w Detroit Pistons. Do zwycięstwa 81:69 obrońców tytułu poprowadzili Richard Hamilton, który uzyskał 21 punktów (miał ponadto 2 zbiórki i 3 asysty) oraz Chauncey Billups (16 pkt), Rasheed Wallace (13) i Ben Wallace (10 punktów i 15 zbiórek). Nieco słabszy występ zanotował czołowy gracz Cavaliers LeBron James. Wszystkie jedenaście punktów zgromadził w pierwszej połowie spotkania. Na konto zapisał także 9 zbiórek i 7 asyst. W szeregach pokonanych wyróżnili się: Drew Godeen (18 pkt), Jeff McInnis (14) i Zydrunas Ilgauskas (12). W innym meczu tej dywizji Chicago Bulls przed własną publicznością wygrali z Milwaukee Bucks 85:77. W szóstym wygranym przez "Byki" meczu brylował Kirk Hinrich rzucając 28 punktów. Bucks przegrali trzeci mecz z rzędu, a czternasty z dotychczas rozegranych 20. Najlepszym zawodnikiem z 22 punktami był wśród pokonanych Michael Redd. <a href="http://nba.interia.pl/wyn/2005w?data=16.12">Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w meczach z 16 grudnia</a>