Obaj grają na pozycji niskiego skrzydłowego. Podobieństwa nie kończą się jednak na tym - obaj mają dostać zbliżone pieniądze - po około 6 milionów dolarów. By pozostać w dotychczasowych drużynach liczyli na lepsze oferty. W przypadku Artesta ważna przy podejmowaniu decyzji była także szansa zdobycia mistrzostwa NBA, na co "Rakiety" nie będą miały większych szans (kontuzje Yao Minga i Tracy'ego McGrady'ego). - Lakers już kilka razy byli bliscy pozyskania mnie i teraz stanie się to faktem. To będzie wspaniały sezon dla zespołu - wiem jaką będę pełnił rolę w żółto-fioletowych barwach i zamierzam się tego trzymać. Nie mogę się już doczekać gry u boku Kobe Bryanta, Pau Gasola, pod wodzą Phila Jacksona - podkreślił 29-letni Artest, który ma reputację jednego z najlepszych obrońców w NBA, a swoje wakacje zwykle spędzał w okolicach Los Angeles. - W czasie kilku lat gry w NBA zarobiłem już dużo pieniędzy. Teraz nie będę grał dla kasy, tylko dla tytułu - dodał Artest, który mógł otrzymać od Rockets znacznie wyższy kontrakt. Zupełnie inna była motywacja 24-letniego Arizy. Młody zawodnik bardzo udanie zaprezentował się w minionym sezonie i był kluczowym graczem Lakers, którzy wywalczyli 15. mistrzowski tytuł. Poczuł się jednak niedoceniony kiedy "Jeziorowcy" nie zaproponowali mu umowy przekraczającej 6 milionów dolarów za rok gry. Skrzydłowy miał też ofertę z Cleveland Cavaliers (podobnie jak Artest), ale wybrał Teksas, gdzie najprawdopodobniej będzie pierwszoplanową postacią. Z Rockets ma podpisać pięcioletni kontrakt. W sezonie zasadniczym 2008/09 Artest zdobywał średnio 17 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty i 1,5 przechwytu na mecz (grał po 35,5 minuty). Z kolei Ariza miał średnie na poziomie 8,9 pkt, 4,3 zbiórki, 1,8 asyst i 1,7 przechwytu (średnio 24 minuty). Znacznie lepiej grał jednak w fazie play off, gdzie trafiał prawie 50 procent rzutów za trzy punkty. Ostateczna wysokość i długość umów będzie znana dopiero ósmego lipca - wtedy zawodnicy będą mogli podpisywać umowy z klubami.