- Braliśmy slalom gigant pod uwagę, mimo że mało w nim startuję. Jest jednak przepis, o którym dowiedzieliśmy się zbyt późno, tuż przed zamknięciem listy. Chodziło o to, że aby móc wystąpić na igrzyskach trzeba mieć ukończonych pięć zawodów w tej konkurencji w tym i zeszłym sezonie. Niestety, u mnie były tylko cztery - powiedział Bydliński. W tej sytuacji zawodnik AZS AWF Katowice rywalizować będzie na olimpijskich trasach w zjeździe, superkombinacji, slalomie i supergigancie. - Mimo wszystko wyciągam z tej sytuacji pozytyw, będę miał jeszcze trochę więcej czasu na przygotowanie oraz wypoczęcie przed slalomem. Biorąc udział w czterech konkurencjach naprawdę mam co robić - dodał. Przed igrzyskami polski alpejczyk walczył o pucharowe punkty w Kitzbuehel. W superkombinacji zajął 34. miejsce. Wcześniej w supergigancie zajął 75. miejsce, a w slalomie uzyskał 29. czas. - Po tych zawodach miałem tydzień treningu kondycyjnego i odpoczynku od nart. Tutaj, w Soczi, jest czas na spokojny trening na śniegu - przyznał. Bydliński już wcześniej zapoznał się z ośrodkiem narciarskim Roza Chutor, gdzie będą odbywać się konkurencje alpejskie. - W próbie przedolimpijskiej dwa lata temu startowałem w zjeździe i superkombinacji. Było bardzo lodowo i nierówno. Wystąpiły kontuzje u takich zawodników, jak Bode Miller, Ivica Kostelic, Beat Feuz. U nich były to urazy kolana, a u mnie nie wytrzymał piszczel i jego stan pogorszył się na tyle, że musiałem skończyć sezon i iść na stół operacyjny - przypomniał Polak. Bydliński wyraził nadzieję, że trasy będą lepiej przygotowane podczas igrzysk. - Zjazdowa jest jedną z najtrudniejszych na świecie, pierwsza połowa to mocno kręte łuki, a druga część płaska i sporo metrów w powietrzu. To trzy skoki po 40-70 metrów. Supergigant odbywa się po tej samej, lecz niżej jest start. Gigant z tego co słyszałem będzie najdłuższy na świecie, więc bardzo wymagający. W slalomie zdarzają się bardziej wymagające od olimpijskiej. Podsumowując trasy przypadły mi do gustu, jednak pozostaje sprawa jak zostaną przygotowane. Na IO nie ma różnicy w długości odcinków czy liczby bramek i tyczek w porównaniu do PŚ i mistrzostw świata. - Przygotowania były naprawdę dobre. Spodziewaliśmy się i liczyliśmy na wcześniejszą formę i lepsze wyniki od początku sezonu. Przyszła ona przed PŚ w Wengen, ale nie pokazałem tego do końca w zawodach. Była realna szansa na dziesiątkę po slalomie, lecz popełniłem duży błąd, po którym zostałem sklasyfikowany na 25. miejscu. Po zjeździe skończyło się na 30. W Kitzbuehel zabrakło dobrego przejazdu w slalomie - ocenił Bydliński, który poza swoimi polskimi trenerami pozostaje w kontakcie również z Andrzejem Bachledą-Curusiem.