Oprócz piłkarskich emocji, organizacja mundialu to przede wszystkim ogromne wyzwanie pod względem logistycznym, gdzie trzeba poradzić sobie z licznymi grupami z każdego zakątku świata. To w teorii wymaga od miejscowych przynajmniej komunikatywnej znajomości angielskiego, Kojić jednak przekonał się, że nie do końca musi tak być. Mistrzostwa świata w Katarze. Serbski dziennikarz spędził noc w areszcie Mundial w <a class="db-object" title="Katar" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-katar,spti,8296" data-id="8296" data-type="t">Katarze</a> jest pierwszym dla serbskiego dziennikarza, zaczął się jednak od bardzo nieprzyjemnego dla niego zdarzenia, a wszystkiemu winny feralny banknot. Kojić w dniu meczu wybrał się do kantoru, aby wymienić 250 dolarów na riale, miejscowa walutę. Maszyna zajmująca się przeliczaniem kursów i wydawaniem pieniędzy wychwyciła jednak, że jeden z 50-dolarowych banknotów Serba jest sfałszowany, co spowodowało automatyczne wezwanie policji. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu dosyć szybko i momentalnie zatrzymali dziennikarza, przewożąc go na miejscowy komisariat. Tam jednak przesłuchanie nie szło specjalnie w żadną stronę, bo policjanci nie mówili po angielsku. Wszystko wyklarowało się dopiero po przybyciu wyższego rangą urzędnika, który już w tym języku się porozumiewał i był w stanie pomóc Kojiciowi. Jak się okazało, winny był jeden z serbskich kantorów, który wydał mu wadliwy banknot. <a href="https://sport.interia.pl/mundial-2022/news-tak-polacy-maja-zagrac-z-arabia-saudyjska-dwie-zmiany,nId,6435799#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome" target="_blank">CZYTAJ TAKŻE: Tak Polacy mają zagrać z Arabią Saudyjską! Dwie zmiany</a> Całą sytuację opisano na portalu Serbia Postsen. Według ich relacji cela, w której przymusowo musiał znaleźć się Kojić, wyglądała jak z najbardziej stereotypowego filmu z motywem aresztowania. Białe ściany, jedna samotnie świecąca żarówka i krzesło na środku pustej celi - właśnie w takich warunkach miał czekać Serb na rozstrzygnięcie swojej sprawy. Ostatecznie wszystko przeciągało się tak długo, że ominął mecz swoich rodaków z <a class="db-object" title="Brazylia" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-brazylia,spti,9070" data-id="9070" data-type="t">Brazylią</a>, tracąc tym samym szansę na jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą, meczową relację w dotychczasowej dziennikarskiej przygodzie. Małym plusem w tej całej sytuacji jest fakt, że przydarzyła się ona w czasie pierwszej kolejki, a więc Kojić powinien mieć jeszcze przynajmniej dwie okazje, by móc zdawać korespodencje z meczów swojej reprezentacji na największej ze światowych scen. Oby dalej mógł już skupić się wyłącznie na pracy.