Od kilkudziesięciu godzin wokół reprezentacji Polski trwa wielkie rozliczanie, a klimatu dotyczącego kadry nie poprawiają kolejne doniesienia medialne, odsłaniające ponure kulisy. O tym, że w reprezentacji Polski doszło do przesilenia, świadczył już fakt, gdy prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza kluczył w sprawie przyszłości selekcjonera Czesława Michniewicza. Sternik polskiej piłki <a href="https://sport.interia.pl/mundial-2022/news-kulesza-zabral-glos-ws-kontraktu-michniewicza-prezes-pewny-n,nId,6450565" target="_blank">miał wyraźny problem, by wskazać, jakie są w nim zapisy związane z ewentualną prolongatą umowy</a>. Lewandowski bezkonkurencyjny. Wygrana, która nie daje żadnej radości Później wszystko poszło już lawinowo, a największym echem odbiła się sprawa sensacyjnie wysokich premii za awans z grupy, które reprezentacji Polski na spotkaniu przed wylotem do Kataru miał obiecać premier Mateusz Morawiecki. Sprawa wybiła niczym szambo, czemu trudno się dziwić, bo sumy w przedziale od 30 mln do nawet, jak ustaliły meczyki.pl, 50 milionów złotych za wyjście z grupy to "gruba" przesada. Awans z grupy był sukcesem, na który polska piłka czekała od blisko czterech dekad, ale "Biało-Czerwoni" zbierali cięgi od początku turnieju. Za sprawą selekcjonera Michniewicza obrali bowiem taktykę, która okazała się skuteczna, ale przyjemność z oglądania najlepszych piłkarzy w kraju była żadna. Najlepiej z trzech spotkań oglądało się to z Arabią Saudyjską, jednak jak się okazało, poza sensacyjnym zwycięstwem nad Argentyną, kadra Hervé Renarda nic więcej nie wskórała na mundialu. Zupełnie inaczej Polacy zagrali z Francuzami, mistrzami świata - taką kadrę, zwłaszcza jak w pierwszej połowie, chciałoby się zawsze oglądać! Nic dziwnego, że ultradefensywna gra rzutowała na indywidualne statystyki najlepszych polskich piłkarzy, na czele z jednym z najlepszych napastników świata, <a class="db-object" title="Robert Lewandowski" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-robert-lewandowski,sppi,2157" data-id="2157" data-type="p">Robertem Lewandowskim</a>. Doszło do tego, że "Lewy" przegonił nawet <a class="db-object" title="Leo Messi" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-leo-messi,sppi,2411" data-id="2411" data-type="p">Lionela Messiego</a>, który od lat regularnie pracuje na opinię piłkarza rzadko angażującego się w grę, gdy nie ma piłki przy nodze. Z wyliczeń, przedstawionych przez renomowany "The Athletic" wynika, że to właśnie napastnik reprezentacji Polski był niekwestionowanym liderem, przechodząc średnio najdłuższy dystans podczas meczów fazy grupowej MŚ. I tak średni dystans Lewandowskiego wyniósł 4832 m, czyli niespełna 5 kilometrów. Za plecami Polaka uplasował się rzeczony Messi (4786 m), a podium uzupełnił reprezentant Ghany <a class="db-object" title="Mohammed Salisu" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-mohammed-salisu,sppi,14355" data-id="14355" data-type="p">Mohammed Salisu</a> (4679 m). W zestawieniu, które na grafice uwzględnia dwudziestu piłkarzy, z polskiej kadry wysoko notowany jest jeszcze <a class="db-object" title="Kamil Glik" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-kamil-glik,sppi,7172" data-id="7172" data-type="p">Kamil Glik</a><a href="https://sport.interia.pl/mundial-2022/news-niemiecka-legenda-uderza-w-reprezentacje-polski-swiat-wam-od,nId,6453757" target="_blank">. Środkowy obrońca kadra, któremu oberwało się, że gra w archaicznym stylu rodem z lat 90.</a>, średnio przeszedł dystans 4232 m. Zestawienie zamyka Szwajcar <a class="db-object" title="Ricardo Rodriguez" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-ricardo-rodriguez,sppi,14514" data-id="14514" data-type="p">Ricardo Rodriguez</a> (4089 m).