Harris do walki z przeciwnikiem stanął zaledwie siedem miesięcy po stracie swojej 19-letniej córki, Aniah Blanchard. Zawodnik już w drugiej rundzie został pokonany przez Alistaira Overeema podczas UFC na VyStar Veterans Memorial Arena. Po skończonej walce Harris ledwo powstrzymywał łzy, dziękując federacji UFC, a także swojemu trenerowi i całemu zespołowi.- Idę do domu wyzdrowieć i wyleczyć się. Emocjonalnie i fizycznie - mówił łamiącym się głosem Harris.Amerykanin nie wrócił jeszcze dobrze do siebie po dramacie, jaki rozegrał się pod koniec zeszłego roku. W październiku media podały informację o zaginięciu jego 19-letniej córki. Dwa miesiące później odnaleziono jej ciało, a sekcja zwłok wykazała, że Aniah zmarła wskutek rany postrzałowej. - To był bardzo mroczny okres - tak mówił o czasie żałoby Harris w rozmowie z mediami. Podkreślał, że pracę na siłowni uznał za sposób radzenia sobie ze stratą córki. Opowiadał też, że czasami miał wrażenie, że podczas modlitwy słyszy głos córki.- Słyszałem, jak mówiła mi: Tato, chcę, żebyś wrócił. Chcę, żebyś walczył - opowiadał zawodnik.Na uwagę zasługuje także zachowanie Overeema, który po pokonaniu Harrisa osobiście pocieszał go w ringu. "Trenujmy razem" - zaproponował, obejmując zrozpaczonego rywala. WG