- Jeśli bracia Kliczko nie będą chcieli walczyć ze mną, zmierzę się z mistrzem UFC wagi ciężkiej. On nie wytrzyma ze mną dwóch rund! Jestem najgroźniejszym gościem na tej planecie, rozbiję Velasqueza. Zróbmy to. Mogę walczyć z nim w klatce i na ringu! Walka może być zapowiadana jako "facet vs karzeł". Chcę tej walki mały, sztywny idioto! - mówił wtedy angielski wieżowiec. Na odpowiedź najlepszego wojownika MMA w królewskiej dywizji musieliśmy czekać ponad tydzień. Cain Velasquez (11-1) zachowuje jednak dużo więcej klasy niż jego kolega po fachu. - Szczerze mówiąc do tej pory nawet nie kojarzyłem tego faceta. On chciał uzyskać rozgłos na całym świecie kosztem mojego nazwisko i udało mu się to. Wszyscy o tym mówili i pisali. Ja nie jestem bokserem, tylko zawodnikiem mieszanych sztuk walki i jeśli on chce się ze mną zmierzyć na takich zasadach, nie widzę problemu. Niech podpisze kontrakt z UFC i przejdzie taką samą drogę jak pozostali. Przecież nic nie ma za darmo na tym świecie. Ja nie lubię o czymś mówić, że zrobiłbym to czy tamto, tylko robię to. Nic więcej nie mam do powiedzenia na ten temat - przyznał Velasquez.