- Przygotowywaliśmy się pod zapasy, to oznacza też, że Griszyna będzie łatwiej sprowadzać do parteru. Myślę, że też w tę stronę będziemy szli ustalając taktykę. (...) Wiadomo, nie jest to komfortowa sytuacja. Ale też przygotowanie taktyczne nie jest nigdy wiążące - nie oznacza to, że mieliśmy tylko jeden plan, którego miałbym się trzymać za wszelką cenę. Przygotowując się, robiliśmy pełne MMA. Broniłem obaleń, sam obalałem sparingpartnerów. Ćwiczyliśmy też stójkę, więc nie obawiam się przesadnie stylistycznej zmiany rywala. Mamy jeszcze tydzień i myślę, że to jest dużo czasu, żeby coś w kierunku Griszyna poćwiczyć - mówi Tybura. Nasz czołowy ciężki cieszy się też, że jego walka odbędzie się w miejscu, które zostało specjalnie przygotowane z powodu epidemii koronawirusa. - Fajnie, że w ogóle biorę udział w tym wydarzeniu, bo, nie oszukujmy się, czegoś takiego jeszcze nie było. Różne reality show kręcono w wielu ciekawych miejscach, ale w świecie MMA jeszcze nikt czegoś takie nie robił. Cieszę się, że to pierwsza gala na Fight Island, z bardzo mocną obsadą. Ale gdy nadejdzie już czas walki, rozgrzewka przed wejściem do oktagonu - to wszystko zejdzie na bok, bo emocje związane ze startem są w takiej chwili zbyt duże, by myśleć o tym, co dzieje się dookoła - powiedział Polak.