INTERIA.PL: Ostatnią walkę stoczyłeś w listopadzie ubiegłego roku, powiedz nam czym się obecnie zajmujesz i kiedy planujesz powrót do oktagonu? TOMASZ DRWAL:- Aktualnie zajmuje się pewnym projektem*, o którym niedługo wszyscy usłyszą i w stu procentach skupiam się na tym projekcie. Poza tym prowadzę klub w Nowej Hucie, który trzeba każdego dnia ogarniać. Ostatnio przeprowadziliśmy remont. Warunki do MMA czy cross-treningu mamy chyba najlepsze w Krakowie, a może i w Polsce, bo nie każdy może się pochwalić oktagonem treningowym, matą o powierzchni 200 metrów kwadratowych, mamy worki, lustra, także jest gdzie potrenować. Tym zajmowałem się przez ostatnie miesiące. Jak jestem w treningu i przygotowuje się do walki, to nie mam czasu, żeby się takimi sprawami zajmować, skupiam się w 100% procentach na przygotowaniach i treningu, a inne rzeczy odchodzą na dalszy plan. Czyli na ten moment nie ma tematu powrotu? - Na ten moment nie ma takiej możliwości, bo zbliżamy się do finału tego projektu, o którym już wspominałem. Dzisiaj mogę tylko zdradzić, że jest to oczywiście związane z MMA, z budowaniem pozytywnego wizerunku tego sportu i wspieraniem młodych, zdolnych zawodników. Więcej informacji podam na początku przyszłego tygodnia. Poruszyłeś temat MMA w Polsce. Jak twoim zdaniem prezentuje się kondycja MMA w naszym kraju? - Dyplomatycznie muszę powiedzieć, że w miarę dobrze. Jest kilka organizacji, które organizują gale. W porównaniu do innych krajów w Europie Polska przoduje jeśli chodzi o rynek MMA. Ostatnio dostałem sygnał od kolegi z Norwegii, nawet tam wiedzą, że w Polsce się dużo dzieje jeśli chodzi o MMA. Mieliśmy MMA Attack, jest Fighters Arena Łódź, jest KSW, także coś się dzieje. Nie ma co tutaj psioczyć, najważniejsze, że chłopaki mają gdzie walczyć. Jakiś czas temu w mocnych słowach wypowiedziałeś się na temat tego, że KSW stawia na promocje MMA poprzez takie osoby jak Mariusz Pudzianowski, czy Marcin Najman. Dalej uważasz, że to zły kierunek dla rozwoju MMA w Polsce? - Ja nie chcę tutaj nikogo obrażać, ale ludzie odbierają w Polsce MMA przez pryzmat umiejętności Mariusza Pudzianowskiego czy Marcina Najmana. Ja mogę mieć trochę spaczone podejście, bo jestem zawodnikiem i żal mi, kiedy ludzie mówią, że Najman czy Pudzianowski to zawodnicy MMA. Bo to wygląda nieraz tragikomicznie; ich ciosy, przygotowanie kondycyjne i fizyczne, chociaż jeśli chodzi o wygląd, to Pudzianowski przynajmniej wygląda. Sylwetki sportowca odmówić mu nie można - Dokładnie, bo u tego drugiego gościa cienko pod tym względem. To były krytyczne słowa, bo to co oni prezentują to nie jest MMA. Ktoś kiedyś wymyślił, że tego typu walki trzeba nazywać "freak shows" albo "freak fights" i bardziej bym szedł w tym kierunku dla takich zawodników, a warto się skupić i spróbować sprzedać w Polsce prawdziwe MMA, które prezentują np. Janek Błachowicz czy Mamed Chalidow. Wywołałeś do tablicy dwóch naszych kandydatów do UFC. Walczyłeś dla największej organizacji MMA na świecie, znasz panujące tam realia, powiedz, czy Błachowicz i Chalidow mają szansę tam zaistnieć? - To bardzo łatwo sprawdzić, trzeba dać im "tylko" szansę walki w UFC. Walka wszystko weryfikuje, nie chciałbym oceniać ich szans, bo w walce w takiej organizacji jest sporo stresu, trzeba też mieć trochę szczęścia. Grunt żeby się tam dostali, powalczyli i utrzymali jak najdłużej, czego im życzę i mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie, bo póki co cały czas coś się na temat słyszy, a konkretów nie ma. Myślę, że takim zawodnikiem, który miałby szansę zaistnieć w UFC w wadze ciężkiej jest Michał Kita. Prezentuje odpowiedni poziom, to gość, na karierze którego warto zawiesić oko. A co z tobą? Temat UFC uważasz za zamknięty, czy jest szansa na powrót? - Wygrałem już dwie walki od rozstania z UFC. Myślę, że mógłbym się starać o powrót, pisać do ludzi z UFC, że jestem gotowy, ale nie chcę tego jeszcze robić, chce dokończyć projekt, o którym rozmawialiśmy na początku. Wiem ile kosztuje przygotowanie się do walki, wiem ile to jest wyrzeczeń i poświęceń. Od dwóch lat próbuję ułożyć sobie życie. W trakcie kariery UFC i wcześniej żyłem na walizkach, ciągle się przeprowadzałem, zmieniałem kluby. Jak sobie ułożę życie, zacznę myśleć o powrocie. Powrotu nie wykluczam, ale nie da się robić dziesięciu rzeczy na raz. Nie da się prowadzić klubu i go doglądać, prowadzić zajęć, uczestniczyć w projektach związanych z MMA i przygotowywać się w 100% do walki w UFC. Miałem propozycje walk w Polsce, ale musiałem je odrzucić, bo wiedziałbym, że nie byłbym w stanie przygotować się tak jakbym chciał. Jeśli chodzi o walki w Polsce, jest możliwość twojego występu na KSW, czy wykluczasz taką ewentualność? - Nigdy nie powiedziałem, że takiego tematu nie ma. Nigdy też nie było żadnej propozycji. Było dużo gadania, dużo napędzania przez dziennikarzy, którzy też czasami wypuszczają człowieka, żeby coś powiedział, podpuszczają zawodników i organizatorów. Żadne propozycje nie padły, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Jeżeli finanse by się zgadzały z moimi oczekiwaniami, to myślę, że nie byłoby większych przeszkód. Pytam, bo coraz śmielej do Polski wkracza pay-per-view, gala KSW 20 będzie dostępna wyłącznie w tym systemie. Za walkę Mariusza Pudzianowskiego z Christosem Piliafasem nie zapłacę, ale za twoją konfrontację z Mamedem Chalidowem myślę, że nie ja jeden bym wyłożył parę groszy. - Nie wykluczam tego, jeżeli ktoś chciałby taką walkę zorganizować, czy to będzie KSW czy inna organizacja, ja jestem otwarty na propozycje. To kwestia kontraktu. Niekoniecznie walka Mamed - Drwal musi się odbyć na KSW, może być na UFC. To by było jeszcze lepsze rozwiązanie - Myślę, że wielu ludzi by chciało taką walkę zobaczyć. Dla mnie to lepsze rozwiązanie, bo wolę walczyć w oktagonie niż w ringu. Oktagon jest dla mnie bardziej funkcjonalny i bardziej bezpieczny niż ring. Nie wypada się między liny, a siatkę można wykorzystać zarówno do obrony, jak i do ataku. Zostawmy na koniec temat MMA. Czym zajmujesz się w wolnym czasie? - Bardzo lubię chodzić po górach. Tatry, Bieszczady, Beskid Wyspowy czy Beskid Sądecki. Planujemy ze znajomymi w niedzielę, jak tylko będzie dobra pogoda, wyjść na Rysy. Oprócz tego jeżdżę na rowerze szosowym i górskim, biegam. Wziąłeś nawet udział w maratonie krakowskim - Tak, teraz przymierzam się do Biegu Siedmiu Dolin, ale kolega mnie trochę wystraszył. Przy mojej wadze 90 kilogramów mogą mi przy tym dystansie ultramaratońskim siąść kolana, dlatego poradził, żebym na razie poprzestał na 40 km. Generalnie cały czas staram się być aktywnym, nie wyobrażam sobie, żebym miał przeleżeć niedzielę przed telewizorem. * Więcej informacji na temat tajemniczego projektu, o którym mówi Tomasz Drwal podamy na początku przyszłego tygodnia. Rozmawiał: Dariusz Jaroń (wywiad autoryzowany)