Wobec rozpadu Strikeforce drugą siłą wydaje się obecnie być federacja Bellator. I właśnie jej szef - Bjorn Rebney, zabrał głos w sprawie przejęcia pod swoje skrzydła kilku zawodników. Rebney nie zamierza zatrudniać Josha Barnetta (32-6), który ma bardzo duże wymagania finansowe. Jest natomiast otwarty na start właśnie Jacksona pod banderą Bellatora. - Nigdy nie licytowałem się o coś, jeśli nie miało to dla mnie korzyści i sensu. Biznes zawsze był tu najważniejszy. Szukaliśmy czegoś, co przyniesie zyski i ten model na pewno się nie zmieni - powiedział, odnosząc się w ten sposób do sytuacji z soboty, kiedy Barnett dostał gażę w wysokości 260 tysięcy dolarów, podczas gdy wpływy z biletów przyniosły zaledwie 133 tysiące. Dlatego Rebney przyznaje, iż ani dla Barnetta, ani dla innych zawodników ze Strikeforce, którzy nie podpisali umowy z UFC, raczej w Bellatorze nie będzie miejsca. - Przyjrzymy się zawodnikom, którym kończą się kontrakty i są wolni. Tylko formuła naszej organizacji jest wyjątkowo trudna. U nas nie ma czegoś takiego jak "Super walki" i kogoś pokroju Kimbo Slice'a. U nas mamy turniej i jeśli nie jest się wystarczająco dobrym, to odpada się w jego ćwierćfinale. Najważniejsze są dla nas obecnie najbliższe trzy miesiące, ale Barnett nie znajduje się na czele naszych zainteresowań. To naturalnie świetny facet i zawodnik, jednak nie ma go na naszym radarze - otwarcie powiedział szef Bellatora. Dodał natomiast, że inaczej sprawy się mają w przypadku ewentualnego zatrudnienia Jacksona. - Oglądałem go chętnie jeszcze za czasów, kiedy ten występował w PRIDE. To naprawdę niesamowity zawodnik, lecz także wielka osobowość. Nie wiem jak sprawdziłby się w formacie turnieju, musiałbym o tym porozmawiać z paroma osobami mądrzejszymi ode mnie. Quinton nie uważa wcale, by powoli jego kariera się kończyła. Owszem, poniósł kilka dotkliwych porażek, ale wciąż prezentuje najwyższy poziom i zobaczymy jak skończy się jego najbliższy pojedynek. Musimy sprawdzić jego stosunki i układy z UFC, a także ustalenia prawne, lecz kto wie. Może... - zakończył ten wątek Rebney.