- Byłam tak skupiona na walce, że niewiele pamiętam. Najbardziej utkwił mi w pamięci moment wyjścia do ringu, kiedy zobaczyłam tę ogromną, przepięknie oświetloną halę pełną ludzi, którzy się do mnie uśmiechali. To było naprawdę coś niesamowitego. Po wygranej walce jednocześnie byłam bardzo szczęśliwa i w ogromnym szoku. Do tej pory czasami ciężko mi uwierzyć w to wszystko - wspomina w rozmowie z INTERIA.PL Karolina Kowalkiewicz, zwyciężczyni pojedynku. Ciężkie początki MMA kobiet na polskich galach Walka Karoliny Kowalkiewicz z Pauliną Bońkowską nie była oczywiście pierwszym pojedynkiem MMA kobiet w naszym kraju. Panie rywalizowały ze sobą wcześniej, nawet na gali KSW, ale nigdy dotąd żadne żeńskie starcie nie spotkało się z tak pozytywnym odbiorem fachowców i kibiców. Dość wspomnieć, że obydwie bohaterki KSW 21 dostały premię za walkę wieczoru, chociaż 1 grudnia na Torwarze nie zabrakło uznanych gwiazd polskiej sceny MMA, takich jak Mamed Chalidow, Michał Materla, Aslambek Saidow czy Maciej Jewtuszko. - Pomysł wprowadzenia walk kobiet na KSW rodził się w bólach. Razem z Maćkiem Kawulskim (współwłaścicielem KSW - przyp.red) byliśmy zdania, że to mężczyźni, prawdziwe samce, powinni się zajmować walką, a nie kobiety. Personalnie nas to raziło. Ale im bardziej KSW się rozrastało i my byliśmy coraz bliżej tego sportu, tym bardziej zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, że jest to element rozwoju tej dyscypliny. Chcąc rozwijać MMA w Polsce nie mogliśmy i nie możemy dyskryminować kobiet - podkreśla współwłaściciel Konfrontacji Sztuk Walki, Martin Lewandowski. Minął rok, odkąd szefowie największej organizacji MMA w Polsce zorganizowali pierwszy pojedynek kobiet. 12 maja ubiegłego roku w łódzkiej Atlas Arenie Marta Chojnoska w zaledwie 42 sekundy poddała w parterze Paulinę Suską. - To miało wyglądać inaczej. Jestem zawodniczką stójkową, więc plan był taki, żeby jak najdłużej utrzymać ten pojedynek w tej płaszczyźnie. Wyszło inaczej, ale zwycięsko dla mnie, z czego się bardzo cieszę. Bardzo się stresowałam tuż przed walką, kiedy wychodziłam do ringu przy tej niesamowitej publiczności. Ale potem wszystko to, co było poza ringiem dla mnie nie istniało. Potrafiłam się wyłączyć i skupić wyłącznie na walce - przyznaje Marta Chojnoska. Przed dwoma tygodniami pojedynek pań zadebiutował również w oktagonie prężnie rozwijającej się federacji MMA Attack. Agnieszka Niedźwiedź po pełnej emocji walce pokonała Klaudię Apenit. - Ta walka znaczyła dla mnie bardzo wiele, była jak dotąd najważniejszą w mojej karierze. Przed pojedynkiem czułam stres, ale to chyba normalne, i adrenalinę. Chwila, kiedy wychodziłam do walki jest nie do opisania, nie potrafię do końca wytłumaczyć dlaczego, ale człowiek, który nigdy tego nie poczuł, tak naprawdę nigdy tego nie zrozumie i nie należy oczekiwać, żeby zrozumiał - zaznacza szczęśliwa zwyciężczyni. Piękna Gina Carano, czyli wzór z USA Wielkiego boomu na MMA kobiet w Polsce i zainteresowania walkami pań u szefów KSW i MMA Attack pewnie by nie było, gdyby nie Gina Carano, Cristiane "Cyborg" Santos i Ronda Rousey. To im zawdzięczamy zmianę sposobu patrzenia na żeńskie MMA: to już nie dodatek do gal, ale niekiedy ich główna atrakcja. Pierwsza wielka walka kobiet miała miejsce 15 sierpnia 2009 roku. Piękna modelka, aktorka, a przede wszystkim wysokiej klasy specjalistka od sportów walki Gina Carano zmierzyła się na gali Strikeforce z "Cyborg" Santos. Na gali w Kalifornii roiło się od wielkich gwiazd MMA, takich jak Fabricio Werdum, Gegard Mousasi, Renato Sobral, Gilbert Melendez czy Mitsuhiro Ishida, ale to pojedynek pań był głównym wydarzeniem wieczoru. Strikeforce została pierwszą tak dużą i rozpoznawalną na całym świecie organizacją, która zdecydowała się postawić w walce wieczoru na kobiety. Decyzji tej z pewnością nie żałowano. Stacja Showtime podała, że galę w szczytowym momencie oglądało aż 856 tysięcy widzów, co było rekordem oglądalności Strikeforce, poprawionym dopiero 12 lutego 2011 roku przy okazji konfrontacji Fiodora Jemieljanienki z Antonio Silvą (1,1 mln telewidzów). Kolejnym krokiem w rozwoju i promocji walk kobiet było podpisanie kontraktu przez Rondę Rousey z największą federacją świata, czyli UFC. Parafowanie umowy ogłosił uroczyście w listopadzie ubiegłego roku szef organizacji i najbardziej wpływowy człowiek w świecie MMA, Dana White. W lutym tego roku Ronda Rousey, była znakomita judoczka, zadebiutowała w walce wieczoru na UFC 157 i pokonując Liz Carmouche została pierwszą kobietą, która założyła mistrzowski pas tej prestiżowej organizacji. - Na pewno pojawienie się walk kobiet w Polsce wiążą się ze spektakularnym sukcesem kobiecego MMA w Stanach Zjednoczonych. Pojawiły się tam panie, które toczą ciekawe i pełne emocji walki, wielokrotnie nie gorsze od pojedynków facetów; zarówno pod względem poziomu technicznego jak i widowiskowości - zaznacza Martin Lewandowski. To nie "enerdówki" naszprycowane sterydami Wspomniana wyżej śliczna Gina Carano szybko została mianowana "twarzą kobiecego MMA". Włodarze KSW i MMA Attack również chcą wykreować gwiazdę, która nie tylko znakomicie spisywałaby się w ringu lub oktagonie, ale swoją nietuzinkową urodą przyciągałaby uwagę mężczyzn. - Szefowie polskich organizacji nawet za bardzo nie ukrywają, że tak samo ważny jak aspekt sportowy, jest aspekt wizualny. Spójrzmy na te dziewczyny, które walczyły dla KSW i MMA Attack. Wszystkie były kobiece i zdejmowały mit babochłopów. Nie wiem, czy takie było założenie KSW, ale akurat kobiecy turniej przyciągnął zainteresowanie kobiet, dla których zawodniczki mogą stać się idolkami, wzorem do naśladowania. Na tej fali Karolina Kowalkiewicz zorganizowała pierwsze w Polsce seminarium MMA dla kobiet, które zakończyło się sporym sukcesem - zwraca uwagę redaktor branżowego portalu MMA Rocks, Paweł Kowalik. Powyższą tezę potwierdza Martin Lewandowski. - Zależało nam na tym, żeby pokazać ten żeński aspekt w tym sporcie. Chcieliśmy pokazać, że to nie są "enerdówki" naszprycowane sterydami, i ciężko odróżnić z daleka, czy to walczy facet, czy kobieta. Chcieliśmy pokazać piękno MMA, zarówno przez piękne walki, jak i piękne kobiety - dodaje współwłaściel KSW. Walki MMA w żeńskim wydaniu budzą sporo kontrowersji. Nie brakuje opinii, że tym męskim, momentami brutalnym sportem powinni się zająć wyłącznie faceci. Wielu mierzwi widok pięknych dziewczyn okładających się pięściami po twarzach. - Wiem, że są osoby, które uważają walki kobiet za mało kobiece. Szanuję ich zdanie, ale oni również powinni uszanować decyzje wszystkich kobiet, które wybrały tą "męską profesję" - uważa Karolina Kowalkiewicz, której wtóruje Agnieszka Niedźwiedź. - Każdy ma swoje życie i powinien realizować się w tym, co kocha, co sprawia, że czuje się naprawdę szczęśliwy. Mnie uszczęśliwia walka. Baby potrafią być naprawdę wredne Jest coś szczególnego w walkach kobiet. Panie często dają się ponieść emocjom, nie kalkulują, tylko po otrzymanym ciosie prędko starają się odpowiedzieć dwoma. W ringu i oktagonie dają z siebie wszystko, a to zawsze podoba się kibicom. Tak było podczas grudniowej konfrontacji Karoliny Kowalkiewicz z Pauliną Bońkowską na KSW 21. - Kobiety pokazały serce do walki. Nie spodziewałem się tak szybko tak dobrej walki kobiet w ringu KSW. Widziałem spektakularne pojedynki pań w USA, ale nie myślałem, że już druga walka w Polsce zwróci aż taką uwagę kibiców - podkreśla Martin Lewandowski. Nie brakuje opinii, że kobiety biją panów na głowę zawziętością w walce. - Zgadzam się z tym stwierdzeniem w 100 procentach. Nie od dzisiaj wiadomo, że baby potrafią być naprawdę wredne - śmieje się Karolina Kowalkiewicz. - Poziom walk jest bardzo zróżnicowany. Żeńskie MMA w Polsce dopiero raczkuje. Sporo mamy jednopłaszczyznowych zawodniczek, którym brakuje nawet podstawowych umiejętności w innych obszarach walki. Dlatego nieraz te pojedynki nie porywają. Z drugiej zaś strony, kobiety nadrabiają charakterem. To chyba przez to, że muszą cały czas udowadniać, że się do tego nadają. Są bardzo zawzięte. Da się to wyczuć nawet na ważeniu, kiedy aż wrze dookoła. Niby się lubią i szanują, ale na czas walki zamieniają się w prawdziwe wojowniczki - dodaje Paweł Kowalik. Pas KSW spełnieniem marzeń Najbliższą walkę kobiet szersza publiczność będzie mogła obejrzeć 8 czerwca w Ergo Arenie. Na gali KSW 23 Karolina Kowalkiewicz zmierzy się z Martą Chojnoską. Zwyciężczyni przejdzie do historii, zostanie pierwszą mistrzynią Konfrontacji Sztuk Walki. Dla obydwu finalistek turnieju (wspomniane pojedynki z Pauliną Bońkowską i Pauliną Suską stoczyły w ramach 1/2 finału) zwycięstwo będzie spełnieniem marzeń. - Stoczyłam dopiero dwa zawodowe pojedynki i dostałam tak niesamowitą szansę, mam nadzieję, że uda mi się ją wykorzystać jak najlepiej. Marzę o startach w USA, ale póki co skupiam się tylko na najbliższej walce na KSW 23 - zaznacza Karolina Kowalkiewicz. - Szefowie federacji zaryzykowali dając mi możliwość wystąpienia w turnieju, dam z siebie wszystko, żeby sprostać wyzwaniu - dodaje Marta Chojnoska. Martin Lewandowski zapowiada, że to dopiero początek promocji walk kobiet na galach KSW. - Będziemy szli w stronę kobiecego MMA. Zrobiliśmy pierwszy krok i na pewno się z niego nie wycofamy. Będziemy rozwijać rywalizację pań na KSW. Planujemy, żeby zwyciężczyni czerwcowej walki o pas kolejny pojedynek stoczyła z zawodniczką zagraniczną. Ktoś rozpoznawalny z europejskiego środowiska na pewno sprawiłby, że o występach naszych dziewczyn mówiono by nie tylko w Polsce - ujawnia współwłaściciel KSW. Dlaczego warto śledzić losy kobiet w polskim MMA i trzymać za nie kciuki? Bo właśnie spełniają się ich marzenia, co dobitnie obrazują słowa Agnieszki Niedźwiedź. - Dla mnie bardzo ważne jest przekraczanie własnych granic i barier, a MMA mi w tym bardzo pomaga. Często się motywuję słowami: trening jest trudniejszy od walki, nie mogę go skończyć przed czasem. W judo nauczyłam się, że podążamy drogą do doskonałości, a w MMA również się realizuję i jest dla mnie to przygoda, podczas której mogę zmagać się z własnymi ograniczeniami, a to w życiu najważniejsze, by każdego dnia pokonywać samego siebie. Drogie panie, trzymam kciuki! Autor: Dariusz Jaroń