Kowalkiewicz dotarła do Polski w czwartek wczesnym rankiem, lądując na warszawskim Okęciu. Wojowniczka wróciła do ojczyzny po bardzo emocjonującym pojedynku, jaki stoczyła w Auckland z Chinką Yan Xiaonan. 34-latka pokazała wielki hart ducha, bowiem już w pierwszej rundzie doznała okropnej kontuzji prawego oka. Od tego czasu borykała się z wielkim bólem oraz miała duże problemy ze wzrokiem. Mimo tych przeciwności losu, rywalizująca w kategorii słomkowej Polka wytrwała do końca trzyrundowej walki, a w ostatniej odsłonie niewiele brakło, by rozstrzygnęła pojedynek przed czasem. Gdy jednak przyszedł czas na werdykt sędziów, ci jednogłośnie opowiedzieli się na korzyść Chinki. Porażka szybko zeszła na dalszy plan wobec bardzo poważnej kontuzji naszej zawodniczki. Szybko zaczęły docierać niepokojące wieści, aż w końcu pojawiła się diagnoza: pęknięcie kości oczodołu. Początkowo lekarze nie wyrażali zgody, by nasza zawodniczka udała się w bardzo długą podróż drogą powietrzną. Istniała bowiem obawa, że gwałtowny wzrost ciśnienia atmosferycznego niósłby za sobą duże ryzyko. W końcu Kowalkiewicz dostała zielone światło i, po prawie 30 godzinach w samolocie, dotarła do ojczyzny. Wkrótce przejdzie operację, po której czeka ją dłuższa rekonwalescencja. Czwarta porażka z rzędu okazała się także bardzo dotkliwa dla łodzianki pod względem sportowym. Nasza zawodniczka wypadła z oficjalnego rankingu TOP 15 największej federacji na świecie. Na czele zestawienia UFC w wadze słomkowej jest Jessica Andrade, a ostatnia pozycja należy do Angeli Hill (12-7), która ma za sobą passę trzech zwycięstw. Art