Pierwotnie rywalem Pudzianowskiego miał być Anglik James McSweeney, ale sędziowie nie dopuścili go do walki ze względu na problemy zdrowotne. Miejsce 37-latka w ostatniej chwili zajął Jay Silva, którego kibice dobrze pamiętają z pojedynków z Michałem Materlą. Teraz przyszło mu zmierzyć się z "Pudzianem" w kategorii ciężkiej.- Na 24 godziny przed starciem dowiedziałem się, że to Silva będzie moim rywalem. Przygotowywany byłem na Jamesa, a nie na Jaya. To zupełnie co innego. Jeden jest praworęczny, drugi leworęczny. Wiedziałem, że Silva tańczy na nogach i ciężko go było "upolować". Cienkie nogi pomagają mu w uciekaniu, a ja znowu słoń i musiałem go gonić - stwierdził tuż po walce "Pudzian".Były strongman przez dwie rundy kontrolował wydarzenia w oktagonie. Pudzianowski jak najczęściej starał się sprowadzać rywala do parteru i to mu się udawało. Jednak w trzeciej rundzie Silva kilka razy trafił "Pudziana" i wydawało się, że nokaut wisi na włosku. Polak przetrwał ciężkie chwile i znów sprowadził przeciwnika do parteru. Sędziowie wskazali na zwycięstwo Pudzianowskiego.- Wiedziałem, że przy wadze 100 kilogramów jest szybki. Widziałem, jak bił się z Michałem Materlą. 30 stoczonych walk też robi swoje. Doświadczenie ma. Jego siły nie było za bardzo czuć. Przewracałem go, ale mój płaszcz mięśniowy potrzebował więcej paliwa i na charakterze trzeba było trzecią rundę "dojechać" - mówił Pudzianowski, który przyznał, że w trzeciej rundzie miał trudne chwile.- "Przygwizdało" parę razy. Ktoś powiedział, że mam "miękką" głowę, to miał okazję się przekonać, czy jestem odporny na ciosy - podkreślił.Pudzianowski nie chciał się wypowiadać o ewentualnej walce z McSweeneyem. - Na wszystko przyjdzie pora. Teraz czas na trochę odpoczynku i później znowu do pracy. Jeżeli chce się jeszcze rozwijać w MMA, to trzeba ciężko pracować. Samo mi nic nie przyjdzie - zaznaczył Pudzianowski.