Jakub Łysakowski, obrońca sportowca poinformował, że jego klient Michał Materla wyraził zgodę na posługiwanie się pełnym nazwiskiem i nie chce chować się za czarnym paskiem na oczach. Oskarżony zamierza udowodnić, że nie jest powiązany ze sprawą. Artur Gac, Interia: Jak odbiera pan sensacyjne wydarzenia, które dzieją się wokół pana bardzo dobrego kolegi Michała Materli, zatrzymanego pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym? Mamed Chalidow: - Ja uważam, że to jest bicie piany przez CBŚ, bo musieli kogoś znanego "dokleić" do tej sprawy. Wszystkim, co ten chłopak robi, jest tylko trenowanie. Przecież widzimy to na własne oczy. Michał większość czasu spędza w Stanach Zjednoczonych, gdzie ciężko trenuje, a będąc w Polsce jego życie też kręci się wokół sali treningowej. Kiedy on miałby czas to robić? A co, może w wolnej chwili został mistrzem federacji KSW? O czym tu w ogóle rozmawiać? W takim razie, jak wiąże pan Materlę ze sprawą? - Może zna kogoś, bo czasami przebywa się w różnym towarzystwie. Ale dla CBŚ to oczywiście fajna reklama. Teraz "przykleili" Michała Materlę i jest głośno, bo zatrzymali znanego sportowca. Ja osobiście, w ogóle nie ufam tej instytucji. Samo to, gdy usłyszałem, w jaki sposób funkcjonariusze weszli do niego do domu. Według informacji, sposób zatrzymania był bezpardonowy. - W domu dwójka dzieci, żona, a oni wparowali z granatami hukowymi. W jakich czasach my żyjemy? Przecież mogli, jak ludzie, zapukać do drzwi i powiedzieć: "zbieraj się pan i proszę pójść z nami". Takiej armii ludzi Michał miałby stawiać opór? Nie żartujmy. Przecież to nieporozumienie. Zwraca pan uwagę na spektakularną formę zatrzymania? - Odpowiem w ten sposób: ostatnimi czasy zauważyłem, że bardziej trzeba się bać przedstawicieli prawa niż kogo innego. Funkcjonariusze państwowi teraz mogą zrobić z tobą wszystko i "przykleić" do ciebie, bo szukają wyników. Na własnym doświadczeniu, w sprawie z Asłambekiem (Asłambek Saidov, kuzyn Chalidowa, jest podejrzanym w innej sprawie - przyp. red.) zobaczyliśmy, co może się stać. Trzech ludzi z CBŚ, którzy prowadzili śledztwo w sprawie Aslama, zostali jedynie zawieszeni za handel narkotykami. Jeden z nich teraz normalnie sobie żyje w Olsztynie i mieszka w bardzo drogiej dzielnicy. Doszło do tego, że przedstawiciele prawa handlują narkotykami, siedzą z bandytami na kawkach i robią z nimi interesy. Gdy im płacą, wszystko jest OK, ale gdy pojawiają się niesnaski, wtedy zamykają, kogo chcą. Przecież to jest komedia. Wracając do Michała Materli. Nie wierzy pan w jego winę? - Ja nie widzę momentu, w którym Michał miałby to robić. Żeby walczyć na swoim poziomie, do każdej walki przygotowuje się przez co najmniej cztery miesiące. A skoro walczy dwa razy w roku, to łatwo sobie policzyć, że ten gość cały czas jest w treningu. Uważam, że w tej sprawie, na Michała plecach, na jego ciężkiej pracy, funkcjonariusze chcą się wybić. Nie znam sprawy, więc nie mogę powiedzieć, że chłopak jest niewinny, ale na logikę nie wierzę w to, że Michał Materla był członkiem grupy przestępczej i zajmował się takimi rzeczami. Dla mnie to jest fantastyka. Przecież, gdyby tak robił, to opływałby w luksusach, mieszkałby w willi i żył jak król, a on wiedzie normalne życie. Z pana kuzynem było podobnie? - Gdy zatrzymali Aslama, to padały zarzuty o narkotyki, handel bronią i sto razy gorsze rzeczy niż obecnie zarzuca się Michałowi. A teraz na światło dzienne wychodzą takie historie, że wstyd. Cyrk na kółkach. Wszystko bierze się stąd, że u nas najpierw są fajerwerki i robienie show z zatrzymań, a dopiero później jest sprawdzanie i weryfikacja. Za to, że ciężko pracujemy, uczciwie zarabiamy i płacimy wysokie podatki w Polsce, musimy bać się tych ludzi, którzy powinni stać na straży prawa. Panu też towarzyszy strach, że nagle to pan stanie się bohaterem tak głośnego zatrzymania? - Jedną, ważną rzecz trzeba podkreślić. To jest środowisko MMA, w którym centralnymi postaciami jesteśmy my, czyli chłopaki, którzy dobrze się biją, dlatego kręci się przy nas różne towarzystwo. Ale przecież to nie jest nasza wina, że kogoś znamy, w tym także celebrytów i polityków. Niestety u nas pokutuje łatwe skojarzenie, że zawodnicy MMA są od razu bandytami. Wielu mówiło o pana przyjaźni z Materlą, ale doprecyzujmy, że wasze relacje nie są aż tak bliskie. - To prawda, rodzinami się nie spotykamy, ale jesteśmy na tyle blisko, żeby dobrze wiedzieć, że Michał nie zajmował się taką działalnością. Ja w to po prostu nie wierzę. Rozmawiał Artur Gac