"Tak jak co roku, wróciłem po sezonie do domu i od razu... rozpocząłem przygotowania do przyszłorocznej rywalizacji. Tylko jakoś nastawienie ludzi, którzy mnie otaczają, jest inne. Raptem wymagania w stosunku do mnie znacznie wzrosły, nie mogę pozwolić sobie na chwile słabości, czy zapomnienia" - stwierdził 22-letni zawodnik. Jak sam przyznał - "jestem świadomy tego, że muszę jeszcze mocniej trenować niż poprzednio. To ja jestem bowiem mistrzem olimpijskim i to mnie wszyscy będą chcieli pokonać. To na pewno nie jest komfortowa sytuacja, ale powoli muszę się do tego przyzwyczaić". Rekord świata, który należy od 1999 roku do jego rodaka Michaela Johnsona, jest "nadal poza zasięgiem. W tej chwili 43,18 jest dla mnie magicznym wynikiem, ale jestem dobrej myśli. Nie było jeszcze w mojej karierze roku, w którym nie poprawiłbym rekordu życiowego, dlatego jestem pewny, że to tylko kwestia czasu" - ocenił Merritt, który do tej pory najszybciej pokonał jedno okrążenie w 43,75. Amerykanin nie myśli o konkretnym wyniku, ale stawia sobie konkretne cele. "W mistrzostwach świata w Berlinie chcę, tak jak w Pekinie, dwukrotnie stanąć na najwyższym stopniu podium ? w biegu indywidualnym i w sztafecie 4x400 m". Warinera nie traktuje jak rywala, a raczej jest "świetną motywacją do pracy. Dobrze mieć kogoś, kto biega na twoim poziomie. Darzymy siebie dużym szacunkiem, ale poza bieżnią raczej nie utrzymujemy kontaktów". Na pytanie, czy nie obawia się konkurencji ze strony trzykrotnego złotego medalisty olimpijskiego z Pekinu (199, 200 i 4x100) oraz rekordzisty świata na 100 (9,69) i 200 m (19,30) Jamajczyka Usaina Bolta, który zapowiedział, że w przyszłości chce spróbować swoich sił na dystansie 400 m, odparł, mrugnąwszy jednocześnie okiem, że "wtedy zacznę biegać 800 m". Rozmawiała Marta Pietrewicz