"Spodziewaliśmy się tego, ale do końca były nerwy" - przyznał PAP pełniący obowiązki szefa szkolenia Jacka Zamecznika. Już rano Włodarczyk tryskała humorem. Na pytanie jak się czuje, odpowiadała pewnie i z uśmiechem na ustach: "Bardzo dobrze". Tak było też w trakcie konkursu. Do finału przystąpiła bardzo skoncentrowana. Jako pierwsza zawodniczka weszła do koła. W inauguracyjnej próbie, wyraźnie na zaliczenie, młot wylądował na 74,86. Kiwnęła głową, uśmiechnęła się i ubrała w dresy. Lepsza była obrończyni tytułu Niemka Betty Heidler - 75,10. Nie odebrało to pewności siebie studentce poznańskiej AWF. Drugie podejście nie pozostawiło wątpliwości. Włodarczyk spojrzała przed siebie i zaczęła kręcić. Po wyrzucie długo patrzyła za lecącym młotem. Gdy tablica świetlna pokazała 77,96 wszyscy oniemieli, a Włodarczyk? Chwyciła się za głowę i zaczęła skakać z radości. 25-letnia Polka o 16 centymetrów poprawiła należący od sierpnia 2006 roku rekord świata Tatiany Łysenko. Rosjanka była zdyskwalifikowana na dwa lata za stosowanie środków dopingowych, co wykryto po badaniach przeprowadzonych 9 maja 2007 roku poza zawodami. Radości nie było końca. Do tego stopnia się cieszyła, że podbiegając w podskokach do trybun ... skręciła staw skokowy. Przez chwilę się skrzywiła, ale zaraz pojawił się znowu na jej twarzy uśmiech. Gdy wydawało się, że wszystko jest w porządku Włodarczyk podeszła do stolika sędziów i zrezygnowała z kolejnej próby. Z grymasem bólu na twarzy opuściła płytę Stadionu Olimpijskiego. Wróciła po kwadransie, z obandażowaną nogą, lodem i zaczęła obserwować konkurs. W końcu ból wygrał. Rekordzistka świata nie oddała w rywalizacji już żadnego pełnego rzutu. Rywalki nie zbliżyły się do jej wyniku. Druga Heidler w najlepszym, ostatnim swoim podejściu miała 77,12. Na koniec weszła jednak do koła kulejąc Włodarczyk. Chciała pożegnać się z kibicami. Zaczęła zachęcać fanów do głośnego dopingu. Gdy wrzawa była już wystarczająco duża, rzuciła młotem, bez żadnego obrotu. Wyraźnie było widać, że chciałaby podskoczyć, podbiec, ale ból uniemożliwił jej okazanie prawdziwej radości. Podeszła do tablicy świetlnej, na której widniał napis: "NEW WR - 77,96". Uklęknęła i pozowała... Wyraźnie szczęśliwa. To trzeci rekord świata w Berlinie. Dwa pierwsze były autorstwa Jamajaczyka Usaina Bolta na 100 (9,58) i 200 m (19,19). Szczęście miała także męska sztafeta 4x400 m. Piotr Klimczak, Marcin Marciniszyn, Rafał Wieruszewski i Jan Ciepiela w swojej serii zajęli czwarte miejsce. Mieli dziewiąty wynik, ale dzięki dyskwalifikacji reprezentacji Bahamów wystąpią w niedzielnym finale. "Może będzie podobnie jak z Sylwestrem Bednarkiem? On też ledwo awansował do finału, a teraz ma brązowy medal" - wyraził nadzieję Marciniszyn. Ta sztuka nie udała się sprinterkom. Iwona Ziółkowska, Marta Jeschke, Dorota Jędrusińska i Iwona Brezińska zakończyły rywalizację na dziewiątej lokacie - 43,63. Jeschke przypomniała, że biegły w osłabionym składzie. Zabrakło z powodu kontuzji Mariki Popowicz, a choroba wyeliminowała Ewelinę Ptak. "Zrobiłyśmy, co mogłyśmy" - podsumowała. Przed południem rozegrano w centrum miasta bieg maratoński. Metę pod Bramą Brandenburską naszybciej osiągnął Kenijczyk Abel Kirui - 2:06.54 (startował trzy razy w Gdańsku w Biegu św. Dominika), przed rodakiem Emmanuelem Kipchirchirem - 2:07.48 i Etiopczykiem Tsegay Kebede - 2:08.35. Rywalizację sztafet wygrali Jamajczycy - kobiety czasem 42,06, a mężczyźni 37,31. Najwyżej o tyczce skoczył mistrz olimpijski Australijczyk Steve Hooker - 5,90, natomiast w dal Amerykanin Dwight Phillips - 8,40. W biegu na 5000 m zwyciężyła Kenijka Vivian Cheruiyot - 14.57,97 CZYTAJ TAKŻE: <a href="http://sport.interia.pl/raport/ms-berlin-2009/wiadomosci-z-ms/news/zamecznik-wlodarczyk-stac-na-80-metrow,1356731,3001">Zamecznik: Włodarczyk stać na 80 metrów</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/ms-berlin-2009/wiadomosci-z-ms/news/rekord-swiata-i-zloto-anity-wlodarczyk,1356690,3001">Rekord świata i złoto Anity Włodarczyk!</a>