"Moja decyzja dojrzewała bardzo długo. W jej podjęciu pomógł mi lekarz, który nie dawał mi dużych szans na odpowiednie przygotowanie się do przyszłorocznych mistrzostw świata w Berlinie. Zależało mi, by w nich rywalizować, ale zdrowie jest ważniejsze" - tłumaczył 33-letni Niemiec, który obecnie pracuje jako... elektronik. Mierzący ponad dwa metry lekkoatleta przygodę na bieżni rozpoczął bardzo późno. Jako 22-latek po raz pierwszy w życiu wystartował w... maratonie. Rok później spróbował swoich sił na dystansie 400 m i potrzebował jedynie kolejnych dwunastu miesięcy, by zakwalifikować się do niemieckiej sztafety. Pierwszy międzynarodowy sukces odniósł w 2000 roku. W halowych mistrzostwach Europy stanął z kolegami z biegu rozstawnego na drugim stopniu podium. Ojciec dwójki dzieci nie miał jednak szczęścia i przez większość swojej kariery trapiły go kontuzje. Nie udało mu się przygotować ani do igrzysk olimpijskich w Atenach, ani w Pekinie. Schultz zapowiedział jednak, że nie odsunie się całkowicie od lekkiej atletyki. "Chcemy z trenerem Thomasem Kremerem i mistrzem Europy z 1982 roku Hartmutem Weberem stworzyć "Club 400". Naszym celem jest promowanie biegu na 400 m" - podkreślił.