W zawodach wzięło udział 30 gimnastyków z Japonii, Chin, Rosji i USA. Były pierwszą międzynarodową imprezą na obiektach igrzysk w Tokio od czasu ich przełożenia w marcu. W ocenie wielu osób miały być kluczowym testem dla organizacji podróży zagranicznych zawodników i rywalizacji w Japonii podczas zmagań olimpijskich, które sprowadzą do Kraju Kwitnącej Wiśni latem przyszłego roku ok. 11 tysięcy sportowców. W ubiegłym tygodniu los imprezy był przez chwilę zagrożony, po tym jak Uchimura miał fałszywy pozytywny wynik testu na koronawirusa. Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach w wyświetlonej uczestnikom wiadomości wideo zwrócił uwagę na znaczenie niedzielnego wydarzenia. Przywołał dwie olimpijskie wartości - przyjaźń i solidarność - od których nazwy wzięły dwie drużyny startujące tego dnia. "Dajecie przykład, że sport może być zorganizowany bezpiecznie nawet przy obecnych obostrzeniach zdrowotnych. Dajecie nam pewność siebie w przygotowaniach do przyszłych imprez, zwłaszcza oczywiście co do przełożonych igrzysk w Tokio" - podkreślił Niemiec. Drużyna "Solidarność", w której był m.in. Uchimura, wygrała. Japończyk zaznaczył jednak, że znaczenie tego wydarzenia wykraczało poza sport. "Ważne jest, by pracować nad przyszłorocznymi igrzyskami, ale też musimy być sportowcami, którzy dają innym nadzieję i spełnienie marzeń" - ocenił. Zawodnicy codziennie byli testowani pod kątem Covid-19 i wchodząc na salę nosili maseczki ochronne. W ramach składania gratulacji sobie nawzajem zamiast przybijania tradycyjnych "piątek" czy obejmowania się stykali się zaciśniętymi pięściami. Niektórzy z nich przyznawali, że trudno jest funkcjonować, poruszając się jedynie między hotelem i salą, ale Amerykanin Yul Muldauer podsumował, że przede wszystkim cieszy się z powrotu do rywalizacji. Na trybunach zasiadło ok. 2 tysiące widzów, którym na wejściu mierzono temperaturę i udostępniano środki dezynfekujące. Przed halą z kolei zgromadziła się garstka demonstrantów, którzy domagali się odwołania przyszłorocznych igrzysk.