- Chciało się tych złotych medali więcej. Można wymienić Tomka Majewskiego w pchnięciu kulą, który wywozi srebro. Zapewniam jednak, że nikt nie będzie robił z tego tragedii. Kiedy do zdrowia zaczęła dochodzić Anita Włodarczyk, liczyliśmy na jej zwycięstwo w rzucie młotem. Zrobiła jednak wszystko co mogła i zdobyciem brązowego medalu udowodniła, że nadal jest w światowej czołówce, więc niedosytu specjalnie nie ma - powiedział Skucha. Prezes po cichu liczył także, że na najwyższym stopniu podium stanie w biegu na 110 m przez płotki Artur Noga. - Nie zdawałem sobie sprawy, że odnowienie się kontuzji może sprawić, że zawodnik straci prawie 0,2 s na tak krótkim dystansie. Liczyłem, że w tej dyspozycji jaką zaprezentował najpierw w mityngu w Moskwie, a potem w Eugene, poprawiając niemal rekord Polski, może tu powalczyć o znacznie więcej - dodał. Skucha wierzy jednak, że Noga jeszcze w tym roku poprawi rekord należący do Artura Kohutka (13,27), ale... - Wtedy będzie to musztarda po obiedzie. On tutaj miał ten wynik osiągnąć i zdobyć złoty medal - zaznaczył. Dyrektor sportowy PZLA Piotr Haczek dodał, że cieszy go przede wszystkim powrót na szczyt starszych zawodników. - W Barcelonie pokazali się zarówno młodsi, jak i starsi z bardzo dobrej strony. Szczęście uśmiechnęło się do Joanny Wiśniewskiej (brąz w rzucie dyskiem-PAP) i Przemysława Czerwińskiego (brąz w skoku o tyczce-PAP) we właściwym momencie, gdy tego najbardziej potrzebowali - ocenił. Dobry występ reprezentacji zaowocuje także znacznym powiększeniem klubu Londyn2012. - Prawdopodobnie w tym klubie będziemy mieli kilkanaście osób. Tak wynika z pierwszych obliczeń. W tej chwili jest ósemka, a dojdą kolejne osoby, które mają walczyć o finał i medale olimpijskie. Według zaleceń Ministerstwa Sportu, które daje na to środki finansowe, mają być w nim medaliści mistrzostw Europy i złoci w sztafetach - przypomniał prezes PZLA Skucha.