W Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II w Warszawie jubileusz świętowało w sobotę ponad 400 zawodników, trenerów, działaczy oraz gości. W liście skierowanym do uczestników gali prezydent Lech Kaczyński, jako wierny kibic tej dyscypliny, wyraził radość, że do dobrej passy starszych zawodników nawiązali w wolnej Polsce kolejni utalentowali sportowcy. Jak zaznaczył, w trudnych latach PRL-u zdobywane przez lekkoatletów na olimpiadach, mistrzostwach świata i Europy medale miały jeszcze dodatkową wymowę. "Zwycięstwa Zdzisława Krzyszkowiaka, Ireny Szewińskiej, Bronisława Malinowskiego, Władysława Komara, Jacka Wszoły, Tadeusza Ślusarskiego były źródłem wielkich emocji i radości nie tylko dla miłośników sportu. Odnoszone sukcesy jednoczyły Polaków, dając poczucie narodowej wspólnoty i siły tak potrzebnych do przetrwania czasu komunistycznego zniewolenia" - napisał w liście Lech Kaczyński. Związkowi życzył dalszej pomyślnej działalności oraz kolejnych osiągnięć na miarę sukcesów w 12. mistrzostwach świata w Berlinie, gdzie reprezentanci kraju zdobyli osiem medali. Lech Kaczyński uhonorował pośmiertnie Orderem Odrodzenia Polski jednego z najwybitniejszych polskich lekkoatletów Janusza Kusocińskiego. Na ręce prezesa PZLA Jerzego Skuchy odznaczenie przekazał doradca prezydenta Michał Dworczyk. Irena Szewińska podkreśliła, że przeżywa bardzo przyjemne chwile z "podwójnego jubileuszu". - Jestem wzruszona, że w tak wspaniałym gronie mogę świętować 90-lecie PZLA. Z zagranicy przyjechali moi trenerzy - Gerard Mach i Andrzej Piotrowski. A za kilka dni minie 45 lat, kiedy to w Tokio zdobyłam swój pierwszy medal olimpijski. Aż trudno mi uwierzyć, że to było tak dawno temu. Siedmiokrotna medalistka olimpijska przyznała, że po zakończeniu kariery w 1980 roku, wcale nie myślała o działalności w PZLA. - Takiej ewentualności nie brałam pod uwagę. Zaczęłam się zastanawiać dopiero wówczas, gdy ktoś mi to zaproponował. No i spróbowałam swych sił w innej roli - wspomniała Szewińska, która obok Czesława Forysia (1949-1965) najdłużej pełniła funkcję prezesa związku (1997-2009). Swemu następcy życzyła, by "Londyn nie był gorszy od Berlina". Prezes PKOl Piotr Nurowski, który w latach 1973-1976 i 1978-1980 był szefem PZLA, przekazał specjalny Puchar PKOl dla całej rodziny lekkoatletycznej. Zaznaczył, że jest ona starsza zaledwie o jeden dzień od rodziny olimpijskiej. Złotymi medalami PKOl uhonorował Krystynę Zabawską, Zygfryda Leinberga, Janusza Krynickiego i Janusza Kuczyńskiego. Wiceminister sportu Adam Giersz powiedział, że powszechne określenie lekkiej atletyki królową sportu wcale nie jest banalne. - To ona decyduje o sile polskiego sportu. Taka jest prawda. Z ośrodków przygotowań olimpijskich najbardziej związana jest z tą dyscypliną Spała, gdzie Ignacy Mościcki miał letnią rezydencję. W 1928 roku ówczesny prezydent wyasygnował znaczne fundusze m.in. na budowę stadionu. Jak na owe czasy powstał imponujący obiekt z bieżnią o długości 460 m oraz trybunami na ponad 10 tysięcy widzów. - W tym roku i ja mam również swój jubileusz. Od 50 lat związany jestem z lekkoatletyką - pochwalił się Zbigniew Tomkowski, który był skoczkiem wzwyż (rekord życiowy 1,93), a od 1970 roku jest dyrektorem spalskiego ośrodka. Podczas sobotniej gali Monika Pyrek oraz jedenastu czterystumetrowców otrzymali medale mistrzostw świata przekazane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF). Pyrek, która w sierpniowych mistrzostwach świata zajęła w konkursie skoku o tyczce drugie miejsce - ex aequo z Amerykanką Chelsea Johnson - dostała w Berlinie zastępczy medal. Organizatorzy nie zdążyli na nim wygrawerować sylwetki tyczkarki. - Dość długo czekałam na ten medal, ale wreszcie go mam. Dwukrotnie przeżyłam za to wzruszające chwile - w Berlinie, kiedy stałam na podium, i dziś, w Centrum Olimpijskim - powiedziała zawodniczka MKL Szczecin. Medale z czterech mistrzostw świata, przyznane Polakom po dyskwalifikacji zespołów startujących w sztafetach 4x400 m, otrzymało jedenastu zawodników. Współtwórca sukcesów, trener kadry Józef Lisowski podkreślił, że w momencie dekoracji jego podopiecznych poczuł satysfakcję. = Dziś, po wielu latach, chłopaki odbierają nagrodę, jaką faktycznie wywalczyli w Atenach (1997), Sewilli (1999), Edmonton (2001) i Birmingham (2003). Żal, że nie działo się to bezpośrednio po zakończeniu rywalizacji. Największe przeżycie jest bowiem na stadionie. Z drugiej strony rozumiem, że tak duże opóźnienie wynika z długotrwałego procesu związanego z wykrywaniem i sprawdzaniem niedozwolonego dopingu oraz rozpatrywaniem odwołań - powiedział trener. Jerzy Skucha wspomniał, że na sukces królowej sportu pracowało latami wiele osób. - Dziś nie ma wśród nas i Janusza Kusocińskiego, i Kamili Skolimowskiej, z odejściem której tak trudno jest się wszystkim pogodzić. Uczestnicy gali minutą ciszy uczcili pamięć zmarłych zawodników, trenerów, działaczy. Tytuł honorowego prezesa PZLA nadano pośmiertnie Stefanowi Milewskiemu. W Krakowie, w okolicach Dworca Głównego, znajduje się ulica Radziwiłłowska. W budynku oznaczonym numerem cztery, 90 lat temu, powstał Polski Związek Lekkiej Atletyki. Przechodniom przypomina o tym tablica pamiątkowa, wmurowana 10 lat temu. Napis na niej głosi: "W tym gmachu Towarzystwa Krakowskiego Lekarskiego powołany został do życia w dniu 11 października 1919 roku Polski Związek Lekkiej Atletyki jako pierwsze stowarzyszenie sportowe w Niepodległej Polsce".