O śmierci poinformował jej mąż, który napisał w mediach społecznościowych, że "odeszła w spokoju i nie cierpiała". "O 7.52 powiedziałem do mojej bohaterki, mojej najlepszej przyjaciółki, mojej inspiracji, mojej żony: Nie mogę już doczekać się, kiedy znowu cię zobaczę" - dodał Justin Grunewald. Przypomnijmy, biegaczka zachorowała przed dziesięcioma laty na rzadko spotykany nowotwór gruczołu ślinowego, a potem jeszcze na raka tarczycy. Jednak po terapii, którą przeszła w 2011 roku, mało brakło, aby zakwalifikowała się do ekipy olimpijskiej na igrzyska w Londynie. Przed trzema laty wydawało się, że walka z chorobą będzie wygrana, ale kolejne badania wykazały, że będzie konieczne dalsze leczenie. Mimo gorszego samopoczucia od ubiegłego roku, Grunewaldowie nie przestawali regularnie biegać. Powołali również do życia stowarzyszenie charytatywne Brave Like Gabe, którego celem jest pomoc chorym na nowotwory poprzez aktywność fizyczną. W ostatnią niedzielę kobieta trafiła do szpitala w wyniku wstrząsu septycznego. Jej stan nagle bardzo się pogorszył. Wtedy najbliżsi zawodniczki podjęli decyzję, aby ostatnie chwile spędziła w domu. Po śmierci Gabriele Grunewald zareagował również amerykański Komitet Olimpijski, pisząc na Twitterze: "Dziękujemy, że pokazywałaś nam, co to znaczy być dzielnym i odważnym. Twoja historia, pamięć o tobie będzie inspiracją dla całej ekipy USA".