Chorwatka będzie gwiazdą 8. Europejskiego Festiwalu Lekkoatletycznego w Bydgoszczy (1 lipca). W niedzielę w Stambule po raz kolejny udowodniła, że nie przez przypadek uważana jest za faworytkę olimpijskiego konkursu. Przy silnym wietrze i rozbiegu, który zaczynał się na trawie zdołała pokonać wysokość 2,06. Do wyrównania rekordu świata, należącego od 21 lat do Bułgarki Stefki Kostadinowej, zabrakło jej trzech centymetrów. "To nie były łatwe zawody, przede wszystkim przez warunki atmosferyczne. Tym bardziej jestem zadowolona z wyniku jaki udało mi się osiągnąć. W ostatnim okresie miałam problemy z techniką, dlatego cieszy mnie, że potrafiłam zebrać się w sobie. Czuję, że nie jestem jeszcze w najwyższej formie" - powiedziała niespełna 25- letnia Chorwatka, która odniosła 29. zwycięstwo z rzędu. Po raz drugi w karierze udało jej się skoczyć tak wysoko. W zeszłym roku w sierpniu, w mityngu w Sztokholmie, pokonała 2,07, ustanawiając rekord kraju i wpisując się na trzecie miejsce na liście najwyżej skaczących kobiet. Lepsze od niej były tylko rekordzistka świata Kostadinowa i na hali w 2006 roku Szwedka Kajsa Bergqvist (2,08). Urodzona 8 listopada 1983 roku w Splicie Vlasic (193 cm wzrostu, jedna z najwyższych zawodniczek na świecie w skoku wzwyż), dwukrotna mistrzyni świata juniorek, startowała w Bydgoszczy dwa razy. W 2003 roku zdobyła złoty medal młodzieżowych mistrzostw Europy wynikiem 1,98, a w lipcu 2007 roku, rezultatem 2 m wygrała konkurs mityngu Europejskiego Stowarzyszenia Lekkoatletycznego (EAA). Nie przez przypadek trafiła do sportu. Ojciec Jusko, który obecnie jest również jej trenerem, startował w dziesięcioboju, natomiast matka grała w koszykówkę. "Wszyscy mówili, że powinnam dać sobie spokój z lekką atletyką. Z moimi warunkami fizycznymi mogłam zająć się siatkówką, czy tak jak mama koszykówką, ale od dziecka lubiłam przebywać na stadionie. Nie chciałam jednak skakać wzwyż, zawsze podobały mi się biegi sprinterskie i miałam nadzieję, że właśnie w nich się odnajdę. Stało się inaczej" - wspomniała miłośniczka sushi. Po mistrzostwach świata w Osace, gdzie zdobyła złoty medal (2,05), stała się idolką w swoim kraju. Nakręcono nawet film "Blanka - mistrzyni świata", w którym udokumentowano jej drogę na podium, poczynając od eliminacji po finał. Opatrzono go komentarzami jej rodziny, znajomych i przypadkowych ludzi zapytanych na ulicy w Splicie. Sama nie widzi się w żadnej innej roli w życiu niż sportowca. "Może farmacja by mnie pociągała, ale na pewno nie w takim stopniu jak to, co teraz robię" - przyznała i dodała, że właśnie "najbardziej szczęśliwa jestem na stadionie, gdy wszystko mi wychodzi. Wtedy mogłabym przez cały dzień tylko skakać i skakać". W igrzyskach olimpijskich po raz pierwszy wystartowała w Sydney mając zaledwie 16 lat. Do Aten jechała już pod presją. "Czułam, że czegoś się ode mnie oczekuje. Nie byłam na to przygotowana i wiem, że zawiodłam. (wynik 1,89 i 11. miejsce - PAP) Teraz może być już tylko lepiej" - oceniła Vlasic. W karierze ma również epizod jako modelka. Uważana przez wielu za jedną z najładniejszych lekkoatletek, nie przeczy, że ma mnóstwo kompleksów; najbardziej wstydzi się ... nosa. "Nie mogę na niego patrzeć w lustrze" - zdradziła. Ze względu na swój wzrost nie nosi nigdy butów na obcasie i może właśnie dlatego marzy o tym, by "mieć małą stopę i móc założyć wszystkie, jakie tylko są na rynku". Oprócz tego chciałaby jeszcze zmienić nastawienie do życia, bowiem jest pesymistką i często widzi świat w ciemnych barwach.