Dystans 21 km i 97,5 m chce pokonać po raz drugi. Wiosną wziął udział w Półmaratonie Warszawskim, kończąc go wynikiem godzina 48 minut. "Tego momentu, kiedy człowiek osiąga metę, nie da się opisać. Dla mnie to są tak nowe i ciekawe emocje, których nie jest mi w stanie dostarczyć nawet mecz piłkarski. W weekend dam z siebie jeszcze więcej i postaram się przebiec szybciej" - powiedział piłkarz, który 102 razy grał w biało-czerwonych barwach. Pochodzący ze stolicy Żewłakow sumiennie przygotowywał się do imprezy, której trasa od startu do mety będzie wiodła prawą stroną Warszawy. "Ja jestem chłopak z Pragi, więc nie mogę odmówić sobie udziału w tym biegu. Regularnie truchtam, wykorzystałem do tego nawet urlop. Tydzień w tureckim Bodrum wyglądał jak sportowe zgrupowanie - trenowałem dwa razy dziennie" - podkreślił. Choć dyrektor tę formę ruchu traktuje jako hobby, to znajduje na nią czas również w ciągu roku. "Zawsze lubiłem biegać. Moi koledzy zazwyczaj marudzili, że w okresach przygotowawczych mamy mało zajęć z piłką, a dużo joggingu. Mnie się to podobało. Jednak dopiero teraz, kiedy nie mam wielu okazji do ruchu, tak planuję tydzień, aby regularnie truchtać" - zaznaczył. Dodał, że przychodzi mu to łatwo, gdyż "aby biegać, wystarczy wstać wcześniej, nie trzeba się z nikim umawiać i można bez przeszkód trenować". Do udziału w imprezach ulicznych namówił go medalista olimpijski w boksie Krzysztof Kosedowski. "Mówiąc szczerze, dość mocno mnie naciskał. Najpierw się opierałem, a teraz jestem mu wdzięczny. Pozytywnie zaskoczyła mnie bowiem atmosfera takich biegów. Widziałem, jak wszyscy bardzo życzliwie odnoszą się do współuczestników. Do tego sama świadomość, że zbliżają się zawody motywuje do regularnych treningów" - powiedział. Debiut w półmaratonie oznaczał dla Żewłakowa, który piłkarską karierę zaczynał w klubie Polonia, duży stres. "Denerwowałem się bardziej niż przed meczami. Nie wiedziałem, jak mój organizm będzie się zachowywał podczas tak długiego wysiłku, nie wiedziałem, jak to wszystko będzie przebiegało, a równocześnie nie wyobrażałem sobie, że mogę nie dotrwać do mety" - wspomniał. Początki jak zawsze są trudne. Mimo odpowiedniego przygotowania, można nie osiągnąć mety. Żewłakowowi wprawdzie się udało, mimo źle dobranego obuwia. "Przyzwyczajony, że piłkarskie korki ściśle przylegają do stopy, wybrałem buty dobrze dopasowane. Na ostatnich kilometrach to już ledwo ruszałem nogami, tak mnie obcierały. Tym razem wybiorę większy rozmiar. I znowu będę miał okazję walczyć na trasie z samym sobą i cieszyć się tym, że mimo upływu lat nie +dziadzieję+, a dbam o formę" - podkreślił. Rozmawiała Anna Maria Kalinowska