Szwed Duplantis ustanowił w sobotę w Toruniu rekord świata wynikiem 6,17. 20-latek wygrał zaliczany do prestiżowego cyklu World Athletics Indoor Tour mityng Orlen Copernicus Cup i wymazał sześcioletni rekord Francuza Renaud Lavillenie (6,16), a legendarnego Ukraińca Siergieja Bubkę zepchnął na trzecie miejsce w historycznych tabelach. Już teraz wielu głośno porównuje go z Usainem Boltem, który rozbudził wyobraźnię milionów. Rekordowy skok "Mondo", bo taki pseudonim ma Duplantis, na żywo widziało kilka tysięcy osób w Arenie Toruń, ale polscy tyczkarze i trenerzy zgodnie podkreślają, że mówić będą o nim przez lata fani na całym świecie. Trener rekordzisty Polski Liska (6,02) Szczepański podkreślił, że już Bubka, zdaniem wielu, mógł wywindować rekord świata pewnie do poziomu 6,30, ale chciał poprawiać najlepszy wynik w historii o centymetr, żeby budować widowiskowość i masowe przeżywanie tej konkurencji. Oczywiście pomijając oczywistą kwestię możliwości lepszego na tym zarobienia. "Mondo" jest młody, szalony i niczym się nie przejmuje. On łapie tyczkę i skacze. Ma taki "flow", że może skoczyć wyżej. Stać go bez wątpienia na więcej. Trzeba pamiętać, że także wczoraj rekord USA - 6,01 - ustanowił Sam Kendricks. Zarówno on, jak i Piotrek Lisek czy Lavillenie, to nowa generacja tyczkarzy, którzy będą się wzajemnie nakręcali. Oni wszyscy mogą regularnie pokonywać poprzeczkę zawieszoną powyżej sześciu metrów - uważa Szczepański. Trener najlepszego w ostatnich sezonach polskiego zawodnika podkreślił w rozmowie, że w rywalizacji na najwyższym poziomie decyduje psychika. - Oczywiście - on jest świetny technicznie, bardzo szybki i potrafi wykorzystać tyczkę na 120 procent. Gdy będzie miał dobry dzień - nie obejmuje go żadna skala. Ale muszę dodać, że tak samo jest z 2-3 chłopakami, których wymieniłem wcześniej. Wszystko jest w zasięgu ręki. Wystarczy przestawić pstryczek w głowie, wziąć odpowiednio twardą tyczkę, nie bać się i lecieć wysoko - dodał Szczepański. Pod wrażeniem skali możliwości Duplantisa jest także mistrz Europy z Glasgow Paweł Wojciechowski, który jako pierwszy w sobotę pospieszył z gratulacjami dla swojego kolegi z tartanu. - Wiedziałem wczoraj, że to się stanie i w ogóle nie byłem smutny. Chciałbym zapomnieć o swoim skakaniu w Toruniu, ale nie o tych zawodach i wyczynie "Mondo". Jedyne co mi zostało po zakończeniu startu na 5,52, to cierpliwe czekanie. Doczekałem się, jak i wszyscy kibice. Mi osobiście zakręciła się łezka w oku. "Mondo" jest gościem, który zmieni epokę. Nie widziałem skaczącego Siergieja Bubki, ale tego, co robi ten chłopak, nie widziałem nigdy wcześniej - podkreślił Wojciechowski. Odpowiadając na pytania o fenomen 20-letniego Duplantisa Wojciechowski przyznał, że ciało tego zawodnika od piątego roku życia było kształtowane tak, aby był najlepszym tyczkarzem na świecie. Wskazał, że to niezwykle mądry chłopak, który doskonale potrafi wykorzystać to, co otrzymał w genach, bo jego ojciec Greg był tyczkarzem (rekord 5,80), a mama Helena siedmioboistką i siatkarką. Na kilka miesięcy przed igrzyskami olimpijskimi wychowany Stanach Zjednoczonych reprezentant Szwecji niezwykle wysoko - dosłownie i w przenośni - zawiesił poprzeczkę rywalom. - Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby on zszedł z tego, co teraz robi. Jemu sprawia to wielką łatwość. On skacze na takim luzie, że teraz nie zejdzie już poniżej pewnego poziomu. W każdych zawodach może śmiało skakać 6 metrów, bo dla niego przy takiej technice, takich warunkach, to jak dla mnie skoczenie 5,70 w dobrej dyspozycji - uważa Wojciechowski. To, jak wysoko wywindowany zostanie rekord świata, zdaniem Wojciechowskiego uzależnione jest tylko od tego, kto i ile będzie chciał zapłacić młodzianowi za starty w poszczególnych mityngach. "Wokół tego kręci się świat lekkiej atletyki i sportu na najwyższym światowym poziomie. Mój może nie do końca, ale najlepszych na pewno" - przyznał nieco żartobliwie reprezentant Polski. Dodał, że absolutnie nie zazdrości Duplantisowi i chciałby, aby dla młodego "Mondo" znalazło się jak najwięcej środków, bo to będzie wpływało bez wątpienia na popularyzację tej - niezwykle widowiskowej - lekkoatletycznej konkurencji. - To zawodnik kompletny, ale dalej mający sporo do poprawy. On w Toruniu dopiero badał poprzeczkę na 6,17. Poprawił rekord świata, ale w tej próbie "liznął" poprzeczkę, a ja wiem, że on ma jeszcze dużą "dziurę", wielkie możliwości atakowania jeszcze bardziej kosmicznych wysokości" - powiedział Wojciechowski. W rozmowie podkreślił, że pomimo dziesięciu lat różnicy utrzymuje z Duplantisem stały kontakt. - Dzwonimy do siebie często i lubimy spędzać czas razem - stwierdził. Duplantis zaczynał przygodę ze skokiem o tyczce w przydomowym ogródku. Konkurencja ta nigdy nie stanie się tak powszechna jak biegi, bo te nie wymagają w zasadzie na pierwszym etapie specjalnego sprzętu. Rodzice masowo nie zaczną kłaść w domach materacy i strugać kijów dla swoich pociech. Tyczkarzy zawsze będzie relatywnie niewielu, bo to w świecie "królowej sportu" konkurencja elitarna. To jednak może być jej największy atut, bo nie sposób nie podziwiać kogoś, kto w ekwilibrystycznej pozie pnie się coraz wyżej nieba. Szczególnie, gdy robi to młokos z rozbrajającym uśmiechem, który chwilę po poprawieniu rekordu świata wpada w objęcia ukochanej mamy. Coś jak fenomen skoków narciarskich, bo gdy ktoś wjedzie nawet wyciągiem i stanie obok rozbiegu skoczni wie, ile odwagi wymaga samo spróbowanie takiej dyscypliny. Autor: Tomasz Więcławski