Mistrz Europy z Barcelony (2010) uzyskał czas 1.44,08. Do podium zabrakło mu 0,32. Wygrał Etiopczyk Mohammed Aman - 1.43,31. - Bieg ułożył się po mojej myśli. Wszystko było prawie idealnie. Miałem jednak troszeczkę przepychanek, na których straciłem może pół sekundy, a to dałoby mi już medal. Takie są jednak koszta walki na 800 metrów. Zrobiłem najlepszy wynik w tym sezonie i chyba muszę się cieszyć - powiedział. Jak przyznał, więcej nie mógł zrobić, a najlepsza forma przyszła we właściwym momencie. - Niestety rywale okazali się na tyle mocni, że po raz drugi w karierze zająłem czwarte miejsce w MŚ. To duży sukces, ale też olbrzymi niedosyt - zauważył. Ze śmiechem na ustach wyraził jeszcze nadzieję, że "ostatnio było bardzo dużo wpadek dopingowych, więc może i teraz kogoś zdyskwalifikują". Lewandowski na początku został z tyłu. Rywale na pierwszych 200 metrach mu odskoczyli, ale on uważa, że właśnie to sprawiło, iż później miał jeszcze siłę na finisz. - To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć. Medal straciłem nie tutaj, a na ostatnich 200 metrach. Niepotrzebne przepychanki i brak zdecydowania, kiedy zaatakować sprawiły, że nie stanąłem na podium - ocenił. Czwarty w świecie był też w Daegu, co - jego zdaniem - potwierdza, że należy do ścisłej czołówki globu. - Jeden z lepszych zawodników to jednak nie znaczy, że na medal. Brakuje mi bardzo niewiele. Jestem przekonany, że mój czas jeszcze nadejdzie. Wierzę w to, choć teraz czuję żal - powiedział. Od razu po biegu, jak często to robi, przeżegnał się i podziękował Bogu za czwartą lokatę. Rozmawiał z Nim również tuż przed strzałem startera. - Poprosiłem, by dodał mi sił. Później do kamery pokazałem palec, co miało znaczyć, byście wszyscy trzymali kciuki. Wierzę w Boga, ale nie chodzę codziennie do kościoła - przyznał. Po biegu długo nie schodził ze stadionu. Podbiegł jeszcze nawet do medalistów i pogratulował im. Przy zejściu do strefy mieszanej zatrzymał się i ze spuszczoną głową stał dłuższą chwilę. - Musiałem to wszystko przemyśleć najpierw sam, zanim spotkałem się z dziennikarzami. Chciałem we względnym spokoju przegryźć i przełknąć to, co się wydarzyło. Łatwo nie było. Potem chciałem jeszcze przez parę sekund poczuć atmosferę, stadion, trybuny. To było jedyne, co mogłem jeszcze zrobić - wytłumaczył.