Za największą niespodziankę złoty medalista olimpijski w pchnięciu kulą uznał absencję w amerykańskiej ekipie Reese'a Hoffy. Utytułowany zawodnik, występując w miniony weekend w mistrzostwach USA w Albuquerque, nie zdołał zakwalifikować się do reprezentacji kraju. "Jak pamiętam, odkąd startuję w halowych mistrzostwach świata, Hoffa zawsze miał medal tej imprezy. W 2004 roku w Budapeszcie srebrny, w 2006 w Moskwie złoty, a dwa lata temu w Walencji ponownie srebrny" - wspomniał Majewski przed odlotem z Warszawy do stolicy Kataru - Dauhy. W barwach USA wystąpią mistrz świata z Berlina Christian Cantwell (21,13 m w Albuquerque 28 lutego) i Ryan Whiting (21,03). "To, że Cantwell został mistrzem kraju z najgorszym tegorocznym swym wynikiem, nic nie oznacza. Nie wyciągam z jego ostatniego startu żadnych wniosków. Jest najlepszy w tym sezonie (21,95), i tyle. Bardzo silny jest też Whiting. Ma teraz trzeci rezultat na świecie - 21,52, a dwa lata temu uzyskał w hali 21,73" - zaznaczył Majewski. Drugi - jego zdaniem - znaczący duet to Białorusini Andriej Michniewicz (21,81 w lutym) i Paweł Łyżyn (21,12). Te rezultaty osiągnęli w swoim kraju. "U siebie, czy nie u siebie, ale widzę, że są mocni, i to się liczy" - przyznał mistrz olimpijski, wskazując na kolejną, silną parę kulomiotów niemieckich: "starego wygę", 32-letniego Ralfa Bartelsa (21,02 z końcem lutego) i "młodego wilczka", niespełna 20-letniego Davida Storla (20,77). W ostatnich dniach lutego mistrzostwa swych krajów mieli i Amerykanie, i Niemcy, a także Polacy. Szósty tytuł w hali zdobył 28-letni Tomasz Majewski (AZS AWF Warszawa), ale w Spale nie okazał z tego powodu najmniejszej radości. Nieudany występ (zaledwie 19,99 m) ocenił krótko: bryndza. W czwartek, przed odlotem do Kataru, miał już lepszy nastrój, gdyż wraz ze swym trenerem Henrykiem Olszewskim, doszukali się przyczyn, dlaczego kula spadała tak blisko. "Błędy, jakie popełniałem w Spale, zostały znalezione. Nie będę o nich mówił, gdyż laikom nic nie powiedzą. Są to niuanse, drobnostki w technice pchania, które muszę poprawić. Mam na to tydzień i myślę, że zdążę. Nie będę się zbytnio wysilał, bo to nie ten czas. Po jednym treningu dziennie, na stadionie, powinno wystarczyć" - uważa wicemistrz świata z Berlina, który ma dziewiąty w tym roku wynik na świecie (20,86 z Bydgoszczy, 10 lutego). CZYTAJ RÓWNIEŻ: <a href="http://sport.interia.pl/lekkoatletyka/news/hms-piec-medalowych-szans-polakow,1447393">HMŚ: Pięć medalowych szans Polaków</a>