Czarne chmury zebrały się nad lekkoatletyczną dumą Szwajcarii. Jeszcze niedawno Alex Wilson zabłysnął jako świeżo upieczony rekordzista Europy w biegu na dystansie 100 metrów. Sprinter uzyskał rezultat 9,84 sekundy podczas mityngu w amerykańskiej miejscowości Marietta. Miał być olimpijską nadzieją swojego kraju. Rekord nie został zatwierdzony. W pierwszej połowie marca w moczu sprintera wykryto obecność niedozwolonych środków. Później okazało się, że na jaw wyszedł fakt współpracy trenerskiej z jamajskim trenerem, który został już wcześniej dożywotnio zawieszony za doping. Wkrótce potem AIU - organizacja odpowiedzialna za walkę z dopingiem w lekkoatletyce, poinformowała o podtrzymaniu wniosku o zawieszenie sportowca. Prośbę o jego uchylenie wniósł Szwajcarski Komitet Olimpijski. Nieskutecznie. Zarówno CAS, jak i AIU uchyliły decyzję komitetu. Wilson kontra organizacje antydopingowe Lekkoatleta nie przyznaje się do winy. Tuż przed nim zaplanowany start w igrzyskach olimpijskich w Tokio, który zostanie jedynie w sferze marzeń. Sportowiec musi bowiem czekać na przesłuchanie. Wilson twierdzi, że niedozwolony trenbolon znalazł się w jego moczu przez wizytę w jamajskiej restauracji w Stanach Zjednoczonych, w której spożywał wołowinę. Lekkoatlecie pozostaje jeszcze tylko udowodnienie swojej wersji wydarzeń. AB