Gdy w 2013 roku, w wieku 32 lat, wciąż aktualny rekordzista Polski w biegu na 400 m ppł (48.12) kończył karierę, nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że w ukryciu czai się jeszcze większy przeciwnik niż wszyscy rywale z bieżni razem wzięci. "Nowy przeciwnik przez całe moje życie uczył się mnie, przygotowując się do podstępnego uderzenia" - napisał na Twitterze nasz multimedalista, przez większość kariery zawodnik KS Warszawianka. Dwukrotny brązowy medalista z MŚ w Osace w 2007 roku (na 400 m ppł i w sztafecie 4x400 m) w kolejnym akapicie nazwał, co nie przyszło mu łatwo, przeciwnika z imienia. "Od kilku miesięcy leczę się na depresję. Chorobę, której przez długi czas nie miałem odwagi nadać nazwy. Przecież to miało być chwilowe, miałem jak zwykle się podnosić, miałem udowadniać, że nic mnie nie położy. Nie wiedziałem, że może tak złamać. To, co tak solidnie budowałem przez lata, zniknęło. Pękło pod naporem kolejnych niepowodzeń, stresu i innych silnych czynników. Wszystko, co było dla mnie wyznacznikiem własnej wartości, wskazywało, że przegrałem" - napisał. "Miałem w głowie myśl, że skoro doskonale radziłem sobie na bieżni startując przed dziesiątkami tysięcy ludzi na trybunach, kilkuset tysiącami przed telewizorem, to nie ma stresujących sytuacji, w których bym sobie nie poradził. Skala ówczesnego obciążenia psychicznego oraz stojących przede mną wyzwań miała sprawić, że stres nie będzie już problemem. Skoro w tamtych sytuacjach sobie radziłem, to cóż w normalnym życiu mogłoby bardziej stresować? Okazało się, że tamte wyzwania to nic, w porównaniu z tym, co czekało mnie później" - przyznał Plawgo, wpadając w sidła choroby, do której przyznaje się coraz więcej sportowców. O tym, jak trudno przyszło byłemu lekkoatlecie przyznać się do depresji, niech świadczy fakty, że nie miał odwagi powiedzieć o tym bezpośrednio wszystkim bliskim znajomym, w obawie że nie zostanie właściwie zrozumiany. Jednak sytuacja zaczęła stawać się coraz trudniejsza... "Nie mam już siły udawać, że wszystko u mnie ok. Bo siedząc samemu, w pustym mieszkaniu, w tym stanie boję się" - napisał. Tym wpisem Plawgo chce zwrócić uwagę na problem i pomóc innym, jednocześnie przyznając, że sam już podjął odpowiednie działania, by spróbować pokonać nie dającego za wygraną przeciwnika. "Sam jestem już po kilkumiesięcznej terapii. W kolejnej z prób udało mi się dostosować metodę leczenia. W pracy w większości udaje mi się nadrobić zaległości związane z umysłową niemocą. Czasami pojawia się słońce, czasami coś sprawi przyjemność, której nie odczuwałem już w niczym od miesięcy. W tym tunelu pojawiło się blade światełko. Jest lepiej. Ale przede mną wciąż długa droga, bo ten mrok ma wciąż na mnie wpływ, bo dominuje w słabszym dniu" - napisał. Na koniec zwrócić się do wszystkich, do których dotrze to wyznanie, z serdeczną prośbą: - Uśmiechnijcie się do mnie jak mnie spotkacie. Nie oceniajcie mnie proszę, nie dawajcie mi rad. Po prostu bądźcie - zakończył były znakomity biegacz. Art