Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w 1995 roku w Goeteborgu. "Ale wówczas wygrał Wilson Kipketer. Wiem, że startował w barwach Danii, jednak to nam trochę pomogło znieść gorycz porażki. Teraz nie mamy kompletnie nikogo" - powiedział komentator kenijskiego radia BBC Yator Robert Kiptoo. Tak było też 30 lat temu, w pierwszej edycji tej imprezy, w Helsinkach. Tam na najwyższym stopniu podium stanął reprezentant NRD Willi Wuelbeck. "Wiedzieliśmy, że w Moskwie będzie trudno o medal, bo nie ma z powodu kontuzji Davida Rudishy, ale nawet nam się nie śniło, że dojdzie do takiej sytuacji. Tragedia, blamaż! Finał 800 m będziemy oglądać bez emocji" - dodał kenijski dziennikarz. W elitarnej ósemce znalazło się z kolei aż trzech Europejczyków - Lewandowski, Francuz Pierre-Ambroise Bosse oraz Brytyjczyk Andrew Osagie. Wśród nich najlepszy czas ma Polak. "Moim zdaniem Marcin nie ma wielkich szans. Jest przygotowany i to widać, ale mimo wszystko będzie mu ciężko walczyć o medal. Jeśli będzie miał szczęście, to może wskoczyć na najniższy stopień podium. To będzie i tak wielki sukces. Kto wygra? Moim zdaniem reprezentant Dżibuti Ayanleh Souleiman" - ocenił Kiptoo. Souleiman to mało znany zawodnik. W Europie nie startował zbyt często, a do tej pory specjalizował się raczej w biegach na dłuższych dystansach - 1500 i 3000 m. W halowych mistrzostwach świata w Stambule przed rokiem zajął piąte miejsce na 1500 m. W swoim kraju jest natomiast wielką gwiazdą. Do niego należą rekordy aż w sześciu konkurencjach. Lewandowski z kolei uważa, że najgroźniejszy będzie Amerykanin Duane Solomon. "On będzie chciał, podobnie jak ja, aby bieg był szybki. Może poprowadzić, ale nie wiem, czy sam jest w stanie pobiec tak jak Rudisha, by od początku do końca być liderem" - zastanawiał się czwarty zawodnik finału przed dwoma laty w południowokoreańskim Daegu. Finał na stadionie Łużniki we wtorek o godz. 19.10 czasu warszawskiego.