"Dwa razy rzuciłem po 80 metrów, a to oznacza stabilizację. Przez eliminacje się prześlizgnąłem, a teraz cieszę się bardzo, że wykonana praca skutkuje takimi rezultatami" - ocenił triumfator konkursu. Nowicki (KS Podlasie Białystok) ma w kolekcji brązowe medale najważniejszych imprez - igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata oraz kontynentu. We wtorek po raz pierwszy wywalczył złoto osiągając odległość 80,12. Fajdek (KS Agros Zamość) w najlepszej próbie miał 78,69. "Byłem przekonany do końca, że Paweł coś jeszcze dołoży. Dzisiaj mu się nie udało. Może wynikało to z temperatury i przedłużającego się konkursu. Wszyscy jednak musieliśmy sobie z tym poradzić. Bardzo się cieszę, że mi się to udało najlepiej" - podkreślił Nowicki. Dodał, że nie zna jeszcze smaku złotego medalu i być może poczuje go dopiero, gdy dostanie krążek do ręki. "Podchodziłem do tego startu po prostu tak, że trzeba zrobić swoje. Nie myślę w takich kategoriach jak presja. Chciałem rzucić minimum 80 metrów i to się udało. Szkoda, że nie troszeczkę dalej. Trenerka (Malwina Wojtulewicz - PAP) nic mi nie mówiła szczególnego przed konkursem. Uważamy, że to za późno i to już nie ten moment. Po prostu wchodzę i robię tak, jak czuję. Medal dedykuję jej, bo muszę z nią wytrzymywać, jako z kobietą" - powiedział mistrz Europy. Po Nowickim nie było widać szczególnie emocji. Tak podczas konkursu, jak i po nim. Do sukcesu podszedł bardzo spokojnie i z dużą pokorą. "Paweł jest trzykrotnym mistrzem świata. Cieszę się, że w końcu mogę z nim rywalizować na równym poziomie. Gdy zdobędę złoto mistrzostw globu czy igrzysk, to powiem, że jesteśmy na równi. Nigdy nie powiem, że jestem lepszy" - dodał. Z Berlina Tomasz Więcławski