Reprezentanci Polski nie zdołali wywalczyć medalu w sztafecie 4x400 m. W sobotnim finale mistrzostw Europy Podopieczni Józefa Lisowskiego uplasowali się na 5. miejscu. Zgodnie z oczekiwaniami zwyciężyli Belgowie w składzie: Dylan Borlee, Jonathan Borlee, Jonathan Sacor, Kevin Borlee. Przed sobotnim startem było jasne, że na pewno pobiegną Karol Zalewski i Rafał Omelko. Oprócz nich trener Józef Lisowski postawił na Łuksza Krawczuka i Kajetana Duszyńskiego. Jednak medal dla Polaków był możliwy tylko wtedy, gdyby wszyscy pobiegli w granicach rekordu życiowego. Jako pierwszy wystartował Zalewski, który utrzymywał się na trzeciej pozycji. Zmienił go Omelko, który świetnie zaczął i walczył o 2. miejsce z Francuzem, ale kompletnie opadł z sił w końcówce i Krawczuk musiał odrabiać straty. Wtedy stało się jasne, że o medal będzie niezwykle ciężko. Niestety Duszyński nie zdołał nic zmienić i ostatecznie Polacy musieli zadowolić się 5. miejscem z czasem 3.02,27. Dość niespodziewanie przez pierwsze trzy zmiany zdecydowanie przeważali Hiszpanie, którzy nie uchodzili za faworytów. Jednak na ostatniej prostej mocno przycisnął Belg Kevin Borlee i odskoczył Bruno Hortelano. Hiszpan nie wytrzymał w końcówce i spadł na 3. miejsce. Zwyciężyli Belgowie z czasem 2:59,47, a drugie miejsce zajęli reprezentanci Wielkiej Brytanii (3.00,36). - Statystyki nie kłamią, mieliśmy piąty czas i wbiegliśmy na metę na tym miejscu - podsumował Zalewski, który biegł na pierwszej zmianie "Biało-Czerwonych".