- Zadecyduje dyspozycja dnia, wszystko się może wydarzyć - podkreślił. W eliminacjach spisał się bardzo dobrze. W pierwszej kolejce osiągnął 84,35, co jest jego najlepszym wynikiem w sezonie. To było o tyle ważne, że problemy zdrowotne powodują, iż ciężko jest Krukowskiemu startować dwa dni z rzędu. Dlatego istotne było, by oddać tylko jeden rzut w kwalifikacjach i skupić się na rywalizacji w finale. Tak się też stało. "- eżeli wszystko będzie dobrze, to jestem gotowy na poprawienie życiówki. Samopoczucie jest bardzo dobre, a ta granica 90 metrów mi się marzy. Rzut oszczepem jest tak nieprzewidywalny, że trudno cokolwiek wyrokować - zaznaczył. W tym sezonie walczył nie tylko o formę, ale i z bolącymi plecami. - Zrobiłem rezonans, wyszło, że mam dyskopatię w odcinku lędźwiowym. Przy nieodpowiednich ćwiczeniach może zacząć coś się dziać, dysk wypadać, a wtedy już tylko operacja mnie uratuje. Któregoś dnia może mnie po prostu złożyć i nie będzie rzucania. Jak zaczęło mnie boleć, to myślałem, że cały sezon będzie na środkach przeciwbólowych, było tak, że nie wyobrażałem sobie nawet wstać z łóżka. Ale pochodziłem do fizjoterapeutów, trochę porobiłem ćwiczeń, porozciągałem się i na razie daję sobie radę - wyjawił. Na Stadionie Olimpijskim w Berlinie miał okazję po raz pierwszy rzucać i mu się spodobało. Ma jednak cały czas w tyle głowy, z jakimi zawodnikami przyjdzie mu się zmierzyć w finale. - Wyniki rywali trochę mnie deprymują. Niby u mnie jest nieźle, ale wiem, że nie ma co się cieszyć, a trzeba dalej pracować, bo świat nie śpi i z takimi wynikami 10 lat temu miałbym medale, a teraz nie daje to żadnej gwarancji - zauważył. Nawiązał w ten sposób do tego, że aż trzech zawodników w tym sezonie przekroczyło już granicę 90 metrów, co w rzucie oszczepem jest niecodziennym wyczynem. Jak wielu lekkoatletów Krukowski w okresie przygotowawczym próbował coś zmienić, eksperymentować. Zatrudniony został nawet na chwilę trener od przygotowania merytorycznego. - Chcieliśmy sprawdzić coś nowego, inne podejście, ale współpraca się nie ułożyła. Z różnych względów. Na szczęście jestem takim zawodnikiem, który po prostu rzuca oszczepem. Mnie ciężko rozstroić. Może dlatego, że zajmuję się tym od dziecka. Ważne, by trening szedł do przodu - zaznaczył. Jeszcze jedną naukę Krukowski wyciągnął z przygotowań - nie chce już tyle jeździć na zgrupowania. - Uważam, że zbyt szybko pojechaliśmy na obóz klimatyczny. Człowieka wtedy korci, żeby porzucać, poszarpać oszczepem, a tu trzeba robić trening zimowy. Mozolny i długi - tłumaczył. Gdyby miał wybierać między rzutem na odległość 90 metrów, a medalem mistrzostw Europy, zdecydowałby się na drugą opcję. - Odległość 90 metrów mogę osiągnąć gdziekolwiek i da mi to wyłącznie satysfakcję, a medal to medal. Zawsze ładnie to wygląda jak się stoi na podium z orzełkiem na piersi, a rekord Polski i tak mam. Jestem na tyle przygotowany, że 80 m rzucam, jak mi oszczep wypadnie. By było dalej musi być świeżość, wypoczynek i odpowiednie przygotowanie - powiedział zawodnik Warszawianki.