Do zawodów szykuje się sześciu zawodników - poza Omelkiem o cztery miejsca w sztafecie rywalizują: Łukasz Krawczuk, Jakub Krzewina (obaj WKS Śląsk Wrocław), Patryk Dobek (SKLA Sopot), Kacper Kozłowski (AZS UWM Olsztyn) i Michał Pietrzak (AZS AWF Katowice). W Sopocie wystąpi w tej konkurencji 10 sztafet - ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Jamajki, Nigerii, Rosji, Ukrainy, Japonii, Hiszpanii oraz Trynidadu i Tobago. - Skład naszej drużyny jest bardzo wyrównany. Zapewniam, że w ostatnich latach nie mieliśmy sztafety prezentującej tak wysoki poziom. Kiedyś od Wielkiej Brytanii dzieliła nas przepaść, teraz jesteśmy w stanie podjąć z nimi walkę jak równy z równym. Naprawdę w Sopocie realnie myślę o medalu - powiedział. Omelko (również i Krzewina) weźmie także udział w biegu indywidualnym na 400 m, w którym wystartuje 28 zawodników. 25-letni lekkoatleta ma co prawda dopiero 30. wynik na światowej liście, ale niezbyt przejmuje się swoją odległą lokatą. - Część zawodników, która ma lepsze ode mnie rezultaty, nie wystąpi w Ergo Arenie. Poza tym sporo z nich osiągnęło najlepsze wyniki dość dawno temu i nie wiadomo, czy zdołali utrzymać tę dyspozycję do zawodów w Sopocie. Ten start jest dla mnie równie ważny jak rywalizacja w sztafecie i nie ukrywam, że wiążę z nim spore nadzieje - przyznał. W gronie faworytów wymienia się reprezentantów Trynidadu i Tobago, Dominikany, Stanów Zjednoczonych. Mistrz Polski ma jednak swojego - 23-letniego Czecha Pavla Maslaka, który uzyskał w tym roku czas 45,66. - Nie jest to może wybitny rezultat, ale Czech jest naprawdę bardzo mocny. Miałem okazję obserwować go w Pradze, gdzie przez dwa tygodnie przybywałem na zgrupowaniu. Maslak rywalizuje ostatnio na różnych dystansach, natomiast kiedy trzy razy stanął na starcie 400 m widać było, że wszystko ma pod kontrolą. Biegł tak, żeby wygrać, ale jednocześnie nie odkryć wszystkich swoich kart. Dla mnie to absolutnie kandydat numer jeden do złotego medalu - ocenił. Omelko również znajduje się w niezłej formie. W tym sezonie poprawił rekord życiowy aż o 1,40 sekundy (z 47,69 na 46,29). - Mistrzostwa świata odbywają się w Polsce, dlatego też po raz pierwszy z trenerem Markiem Rożejem tak poważnie potraktowaliśmy sezon zimowy. I efekty są bardzo widoczne. Poprawiłem też technikę biegu i hala przestała mi przeszkadzać. Przyznaję, że pasuje mi bieżnia w Ergo Arenie. Łuki są w niej dość łagodne, co przy moim wzroście 195 cm ma spore znaczenie - zaznaczył. Wrocławianin uważa, że jest w stanie złamać barierę 46 sekund. - W finale mistrzostw Polski uzyskałem 46,29, ale miałem jeszcze spore rezerwy. Co prawda stoczyłem walkę z Jakubem Krzewiną, jednak kontrolowałem ten bieg. Najważniejsza była wygrana i dlatego nie nastawiłem się na konkretny wynik. Czuję, że stać mnie na uzyskanie zdecydowanie lepszego rezultatu. Poza tym wszystkie dotychczasowe biegi prowadziłem od startu do mety i nikogo nie musiałem gonić. A w mistrzostwach światowa czołówka zmusi mnie do większego wysiłku - podsumował Rafał Omelko.