- Obaj mają szansę stanąć na podium i bardzo liczę na to, że się uda. Wygra jednak ten, który najlepiej przemyśli swój bieg i obierze odpowiednią taktykę - powiedział brązowy medalista mistrzostw świata 2001 na tym dystansie "Czapi" uważa, że program zawodów, czyli eliminacje i od razu finał, sprzyja bardziej Kszczotowi. - Lewandowski jest typem turniejowca - im dalej w las, tym lepiej się prezentuje. Nie męczy się tak bardzo. Jest idealnie przygotowany na bieganie codziennie. Bazuje na zmęczeniu rywali, a wiadomo, że po dniu odpoczynku, każdy będzie świeży. Z kolei Kszczot nie lubi takiej częstotliwości. To układ idealny dla niego - ocenił. Najważniejsza będzie jednak taktyka. - Hala ma to do siebie, że ona jest najważniejsza. Jak się cośzawali, to koniec. Nie ma miejsca na poprawę błędu. Nie można też zbyt długo czekać z wyprzedzaniem, na to są tylko bardzo krótkie proste. Trzeba się pilnować, żeby nie nadrabiać dystansu na wirażach - uzasadnił. Zaznaczył też, że najgorszym scenariuszem będzie wolne tempo. - Wówczas wydarzyć się może wszystko. W hali dochodzi do przepychanek, bardzo dużo dzieje się w trakcie rywalizacji. I co chyba też nie jest bez znaczenia, robi się aż cztery okrążenia, a nie dwa, jak na stadionie. To też działa na psychikę. Czapiewski uważa, że Lewandowski powinien biegać podobnie jak on - z tyłu stawki i dopiero później atakować. - Marcin ma bardzo długi krok, co oznacza, że potrzebuje z przodu dużo miejsca, by się odnaleźć. Jak ktoś się przepycha, to jest mu trudniej. Z kolei gdy jest w środku stawki, to biega jak gejsza. Skraca krok, nie jest do końca sobą. Natomiast Marcin uważa, że biegu na końcu stawki nie wytrzymałby psychicznie. Może coś w tym jest - przyznał. Wśród sześciu uczestników finału jest dwóch Polaków. Czapiewski jednak zaznaczył, że nie ma mowy o jakimkolwiek dogadywaniu się, czy wspólnej taktyce. - To jest zbyt krótki dystans. Poza tym w takich sytuacjach jest tylko jedna opcja - jeden z zawodników musi się po prostu poświęcić dla drugiego. W lekkoatletyce są dwa wyjścia - albo jeden z nich musiałby poprowadzić bieg pod drugiego, albo agresywną walką starać się wyeliminować najgroźniejszego rywala. Poza tym pamiętajmy, że to jest sport indywidualny i takim powinien pozostać - podkreślił. Faworytem niedzielnego finału (start o godz. 16.35) jest Etiopczyk Mohammed Aman, mistrz świata z Moskwy. - Wydaje się, że dla niego powinien być zarezerwowany złoty medal, ale... wszystko jest możliwe - zaznaczył Czapiewski. Niedziela będzie ostatnim dniem rywalizacji w Ergo Arenie.