Wygrał rekordzista świata Szwed Armand Duplantis - 6,05, a srebro wywalczył Francuz Valentin Lavillenie - 5,80. Lisek miał bardzo trudny sezon. Gdy zaczynały się zimowe mityngi, on leczył kontuzję. "Walka była zacięta. Chciałem być oczko wyżej, a nawet powalczyć z 'Mondo' Duplantisem. On skoczył jednak 6,05. To kosmiczny wynik" - ocenił Polak. "To kawał gwiazdy, która mam nadzieję nie zgaśnie szybko" - mówił Lisek o rywalu ze Szwecji. Lisek wykorzystał swoją formę "Na 5,80 miałem delikatne problemy. Styczeń miałem wyjęty z treningów. Potem był stres, aby się w ogóle zakwalifikować na te mistrzostwa. Chciałem na swojej ziemi czuć się pewnie. Cieszę się więc, że to 5,80 'pykło', bo na to właśnie było mnie stać. Wykorzystałem na sto procent taką formę, jaką zbudowałem" - wskazał Lisek. Przed igrzyskami nie zamierza wiele zmieniać w treningu. Teraz potrzebuje kilku dni odpoczynku i regeneracji. Potem wraca do ciężkiej pracy. "Gdybym nie stanął na podium, to chyba byście mnie zjedli. Często nakładacie na mnie ogromną presję. Da się ją odczuć. Dlatego czasami nie odbieram telefonów od dziennikarzy, bo muszę mieć jakiś czas dla siebie, aby żyć" - dodał nieco żartobliwie brązowy medalista. Siódme miejsce w finale zajął mistrz Europy z 2016 roku Robert Sobera - 5,50. W eliminacjach odpadł Paweł Wojciechowski. Szwed Duplantis, przy poprzeczce zawieszonej na wysokości 6,19, trzykrotnie nieudanie atakował własny rekord świata. Polacy w halowych mistrzostwach Europy w Toruniu zdobyli 10 medali: jeden złoty, pięć srebrnych i cztery brązowe. Autor: Tomasz Więcławski twi/ cegl/ Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>