Polscy lekkoatleci wrócili w poniedziałek z Lille, gdzie w weekend wywalczyli pierwszy w historii srebrny medal drużynowych mistrzostw Europy. - W takich zawodach ciężko zapanować nad stresem, bo walczy się dla drużyny, a nie tylko dla siebie - powiedziała Kamila Lićwinko. Halowa mistrzyni świata 2014 w skoku wzwyż wygrała swój konkurs wynikiem 1,97.- Zdawałam sobie sprawę z tego, że będę stawiana w roli faworytki, bo jechałam z pierwszym rezultatem. Cieszę się, że sprostałam tej presji. Zakładałam sobie zwycięstwo i na szczęście mi się udało wywalczyć 11 punktów. Było trochę nerwowo i stresująco, te zawody różnią się od zwykłych mityngów i ciężko mi było zapanować nad stresem - przyznała zawodniczka Podlasia Białystok. Wszystkim zawodnikom podziękował prezes związku Henryk Olszewski. - Chciałbym podziękować przede wszystkim za postawę zawodnikom, za przygotowanie i za ich ofiarną walkę. Pokazali na co ich stać, mimo że nie byliśmy w najsilniejszym składzie. Dziękuję trenerom za przygotowanie swoich podopiecznych i służbie medycznej - lekarzom i fizjoterapeutom, a także tym, co zostali w Warszawie i koordynowali wszystkie sprawy organizacyjne. Całościowo spisaliśmy się bardzo dobrze. Serdecznie gratuluję - powiedział. Obecny na konferencji prasowej był także wiceminister sportu Jan Widera. - Chciałem złożyć Wam serdeczne gratulacje w imieniu własnym i ministra sportu Witolda Bańki. Po raz pierwszy w historii w drużynowych mistrzostwach Europy Polska zdobyła srebrny medal. Mimo niektórych nieobecności, pokazaliście, że nasz kraj posiada dzisiaj jedną z najpotężniejszą reprezentacji lekkoatletycznych w Europie. To napawa optymizmem przed mistrzostwami świata w Londynie. Cieszę się również, że wśród medalistów są członkowie Teamu 100, programu, który stworzyło MSiT - zaznaczył. Wiceprezes PZLA ds. szkolenia Tadeusz Osik zwrócił uwagę, że zawody w Lille pokazały, iż Polska ma także silne zaplecze. Brakowało bowiem kilku gwiazd w zespole, a mimo wszystko udało się wywalczyć drugą lokatę. Jedną z zawodniczek, która mile zaskoczyła, była Anna Kiełbasińska. Sprinterka SKLA Sopot pojechała do Lille z najsłabszym czasem wśród startujących, a zajęła drugie miejsce w biegu na 200 m. - Nie spodziewałam się tego, ale to niesamowita radość. Dla mnie indywidualnie to także wspaniałe, bo takiego rezultatu na 200 m się nie spodziewałam. Po prostu bomba! - skomentowała. Minimum na MŚ w rzucie dyskiem wypełnił Robert Urbanek. Lekkoatleta MKS Aleksandrów Łódzki chwalił warunki na rzutni i był zadowolony ze swojego występu, ponieważ dołączył do reprezentacji w ostatniej chwili. Zajął drugie miejsce, przegrał jedynie z utytułowanym Niemcem Robertem Hartingiem. - Byłem w dosyć mocnym treningu, więc fajnie, że udało się pomóc drużynie i uzyskać też minimum na MŚ. To wskazuje, że trening idzie w dobrą stronę. Miejmy nadzieję, że forma przyjdzie w sierpniu na MŚ, bo na początku sezonu jej nie było. Może będzie inaczej niż zwykle - powiedział. Polska reprezentacja w Lille przegrała jedynie z Niemcami. W historii drużynowych mistrzostw Europy "Biało-czerwoni" stanęli tylko raz na podium - w 2014 roku zajęli trzecie miejsce w Brunszwiku.