Bekele nie wystąpi w igrzyskach w Rio de Janeiro, gdyż tamtejsza federacja uznała, że lekkoatleta nie wypełnił kryteriów na poszczególnych dystansach. "Wszyscy wiedzieli, że zmagam się z kontuzją ścięgna Achillesa. Leczenie trwało kilka miesięcy, dlatego nie byłem w stanie w 100 procentach wypełnić krajowych kryteriów. Teraz, choć już jestem zdrowy, nie ma dla mnie miejsca w reprezentacji, choć w maratonie w Londynie, jednym z najtrudniejszych na świecie, byłem trzeci" - powiedział Bekele. Zawodnik zarzucił działaczom etiopskiej federacji lekkoatletycznej, całkowity brak wiedzy o sporcie. "Kryteria kwalifikacji zostały tak ustalone, aby mnie wykluczyć. W naszej federacji jest grupa ludzi, która nic nie wie o lekkiej atletyce, a ma prawo decydowania. To jest niedopuszczalne" - uważa mistrz olimpijski. 34-letni Bekele zamierzał wystartować w dwóch biegach: maratońskim i na 10 000 m. Okazało się jednak, że nie spełnił krajowych wymogów. W ogóle - zdaniem działaczy - zbyt późno rozpoczął starania o zdobycie kwalifikacji na krótszym z dystansów. Odmówiono mu też udziału w zmaganiach w igrzyskach w maratonie ze względu na zbyt małą liczbę startów na 42 km 195 m w ostatnim roku. Zawodnik odwołał się od tej decyzji, ale nic to nie zmieniło. Etiopczyk ma w dorobku m.in. złote medale IO w Pekinie (2008 rok) na 5000 i 10 000 m oraz złoty na 10 000 m i srebrny na 5000 m w Atenach (2004). W Londynie (2012) zajął czwartą pozycję na 10 km, przegrywając miejsce na podium o sekundę. Pięć razy był mistrzem świata - na obu dystansach. Jest rekordzistą świata na 5000 i 10 000 m. Bekele zarzuca działaczom złą wolę. Jego zdaniem - w procesie kwalifikacji olimpijskich - pod uwagę brali wyłącznie jego słabsze rezultaty. To spowodowało, że na liście kandydatów znalazł się dopiero na siódmej pozycji. "Oni nic nie zrobili dla etiopskiego sportu, a teraz decydują, kto będzie startował, a kto nie. Taka sytuacja wymaga natychmiastowej zmiany" - stwierdził Bekele.