Trzy medale, siedem miejsc punktowanych w pierwszej ósemce i 11. miejsce w klasyfikacji medalowej - to dorobek reprezentacji Polski lekkoatletów na MŚ w Moskwie. Pod względem medalowym jest znacznie lepiej niż dwa lata temu w Daegu, ale te trzy medale i tak są na wyrost, jeśli spojrzymy na stan, w jakim znalazła się lekkoatletyka w naszym kraju. - Odbijamy się od ściany do ściany, brakuje pomysłów, rozwiązań systemowych, a pomysł na dyscypliny zestarzał się razem z trenerami - alarmuje wybitny olimpijczyk Robert Korzeniowski. O zabranie głosu w dyskusji na temat "dziś" i "jutro" polskiej lekkoatletyki i całego sportu poprosiliśmy też Dariusza Kaczmarskiego. To były maratończyk, który dzisiaj jest animatorem środowiska biegowego, trenerem AZS AWF Masters Kraków, a także prywatnym przedsiębiorcą. - Ja jako obywatel nie godzę się na to, żeby publiczne pieniądze szły na szkolenie dziecka rzucającego młotem. Powinniśmy postawić na sporty masowe, które ma szanse uprawiać każdy młody człowiek - piłkę nożną, koszykówkę, lekkoatletykę (konkurencje popularne) czy pływanie - podkreśla Kaczmarski. - Jeśli spojrzymy tylko na liczbę medali na ostatnich MŚ w Moskwie, polska lekkoatletyka uzyskała niezły wynik, ale prawda jest zupełnie inna - system jest błędny i nie był zmieniany od 20 lat - uważa Dariusz Kaczmarski. - Zdobyliśmy medale w konkurencjach, które nie są uprawiane masowo. Trener Kaczmarski uważa, że należy popularyzować sporty masowe, tak jak robi to wiele krajów zachodnich. - Nacje kładą nacisk na sport młodzieżowy. Jestem obecnie w USA i nie ukrywam, że jestem zafascynowany tym, jak Amerykanie mądrze inwestują w młode społeczeństwo. W liceum mojej znajomej 97 procent uczniów uprawa sporty masowe, takiej jak lekkoatletyka, pływanie, baseball, futbol, golf i nie jest to szkoła sportowa! Tymi sportami, na podwórkach, boiskach szkolnych zarażony jest cały kraj. Według naszego rozmówcy, nie jest przypadkiem, tylko efektem błędów systemowych, że Polska nie odnosi sukcesów w piłce nożnej czy koszykówce, a jeśli zdarzają się te w pływaniu czy lekkoatletyce, to "bardziej są efektem przypadku niż systemu". - My, jako kraj nowoczesny w Unii Europejskiej powinniśmy stawiać na sport masowy, a dopiero z jego masowości powinny wynikać medale, a nie medale dla samych medali, jak mamy dotychczas - porównuje Dariusz Kaczmarski. - Tak naprawdę, postawienie na sport masowy byłoby tańsze i w końcowym rozrachunku bardziej opłacalne - zyskalibyśmy zdrowsze społeczeństwo, mniejsze kolejki w szpitalach. W USA młodzi ludzie, patrząc na medalistów, sami uprawiają sport, sukcesy mistrzów ich motywują. A u nas? Patrzymy na Fajdka i co, młody człowiek zacznie rzucać młotem? Skąd! To konkurencja dla wąskiego grona, w Polsce zawodowo uprawia ją może 20 osób - wskazuje były maratończyk. - Przy całym szacunku dla dorobku naszego młociarza, ale ten medal nie zwraca się społeczeństwu. Sportowcy są po to, by dawać młodym ludziom wzór, przykład godny do naśladowania, a politycy i samorządowcy kompletnie o tym zapominają. Zdrowsze społeczeństwo oznacza mniejsze dotacje na szpitale. Należy kompleksowo zmienić podejście do uprawiania sportu w szkołach i w całym społeczeństwie - namawia Kaczmarski. - Tymczasem medale za ciężkie pieniądze w konkurencjach niemasowych z pewnością nie leżą w naszym interesie. Jeżeli idą na nie dotacje ze środków całego społeczeństwa, a przecież Orlen to jest spółka skarbu państwa, to mamy do czynienia z oszukiwaniem społeczeństwa. Nie tędy droga! Jeśli Polski Związek Lekkiej Atletyki znajdzie prywatnego sponsora, to proszę bardzo, niech je łoży na co zechce, ale ja jako obywatel nie godzę się na to, żeby publiczne pieniądze szły na szkolenie dziecka rzucającego młotem - protestuje animator środowiska biegowego. - Wolę, żeby te same środki poświęcono na trenerów - nie mylić z wuefistami, którzy będą uczyli dzieci sportów masowych - pływania, lekkoatletyki (konkurencji popularnych), piłki nożnej. Na razie takich trenerów jest jak na lekarstwo. Autor: Michał Białoński