- Nie wiem, co nam strzeliło do głowy, żeby ustalać termin ślubu i wesela w środku sezonu. Stwierdziliśmy, że jak już tak jest, to niech tak zostanie. I jesteśmy bardzo szczęśliwi - przyznała mistrzyni Polski. Ślub odbył się dziesięć dni temu. - Odpuściłam co najmniej dwa treningi, ale to chyba i tak niezły wynik. Podeszliśmy do tego rozsądnie. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że nie możemy teraz leżeć na hamaku. Trzeba dalej trenować, bo sezon trwa - zaznaczyła. Jagaciak-Michalska ma już spełnione wszystkie warunki, by wystartować w mistrzostwach Europy w Zurychu (12-17 sierpnia). Na razie pod znakiem zapytania stoi występ jej męża Łukasza. O wszystkim zadecyduje konkurs tyczkarzy w Szczecinie, zaplanowany na środę na 17.00. - Mam nadzieję, że będzie mi towarzyszyć w Zurychu - powiedziała zawodnika MKS Juvenia Puszczykowo. Ale właśnie dlatego na razie musieli odłożyć podróż poślubną. Odbędzie się ona we wrześniu i potrwa miesiąc. - Są różne pomysły, bo chcemy bardzo dużo zwiedzić w tym roku. Przeznaczyliśmy na to prawie cały miesiąc. Najpierw będzie polskie morze. Chcemy nauczyć się pływać na kitesurfingu, bo taki prezent dostaliśmy od znajomych. Później trochę bardziej egzotycznie, ale na razie nie wiadomo dokąd, a koniec września chcemy spędzić w polskich górach - zdradziła plany. Przez najbliższy rok państwo Michalscy mieszkać będą w Puszczykowie. Łukasz, czwarty tyczkarz mistrzostw świata w Daegu (2011), przeprowadzi się tam z Bydgoszczy, gdzie też studiuje medycynę. - Przez rok na pewno będziemy mieszkać w Puszczykowie. Później wszystko zależy od tego, gdzie mój mąż dostanie się na specjalizację. Kluby i trenerzy zostają ci sami - podkreśliła. Z wyniku uzyskanego w mistrzostwach Polski Jagaciak-Michalska jest bardzo zadowolona. Rezultat 14,06 osiągnęła wprawdzie ze zbyt silnym wiatrem (+2,3 m/s), ale i tak uznała, że jest to dobry prognostyk przed ME. - Ciężko było skakać dzisiaj, bo mocno wiało. Zresztą nie ma co narzekać - nie było gorąco, a tego najbardziej się obawiałam, a ja nie jestem zawodniczką, która lubi startować w skwarze - przyznała. Zaznaczyła, że szczyt formy szykowany jest za dwa tygodnie. - Jestem nieco wytrącona z treningu. Nie jest on może ciężki, ale najdalej mam skoczyć w Zurychu w mistrzostwach Europy i źle by było, gdybym teraz wyskoczyła z jakimś świetnym rezultatem. Ten wynik mnie zadowala, a nawet myślałam, że nie będzie mnie na taką odległość stać.