- To dzięki jego radom udało mi się podnieść po porażce w berlińskich mistrzostwach świata - przyznała. Rosjanka w stolicy Niemiec nie zaliczyła żadnej próby, a mistrzowskim tytułem cieszy się Anna Rogowska (SKLA Sopot). - To był dla mnie bardzo trudny okres, a rady jakie usłyszałam od trenera podniosły mnie na duchu. Znowu uwierzyłam w siebie i stało się - powiedziała. - Musiałam walczyć przede wszystkim ze sobą. Problem tkwił we mnie. Gdy wygrywa się wszystko, trudno o trzeźwą analizę. Taka porażka jak w Berlinie wiele mnie nauczyła - dodała. Po raz pierwszy Isinbajewa stanęła w Zurychu na rozbiegu, gdy w konkursie pozostały już tylko dwie zawodniczki - Rogowska i Brazylijka Fabiana Murer. Wysokość 4,71 pokonała bez większych problemów, podobnie jak 4,81. Gdy była już pewna wygranej, bo podopieczna Jacka Torlińskiego zakończyła rywalizację na 4,76, poprosiła o poprzeczkę zawieszoną na 5,06. Tak wysoko po raz ostatni skakała rok temu, podczas pekińskich igrzysk - 5,05. Dwukrotna mistrzyni olimpijska dziwiła się: - nie pamiętałam już jakie to proste. Czuję się świetnie i nie mogę w to uwierzyć, że po takim krótkim czasie po mojej największej porażce potrafiłam się podnieść. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/wiadomosci-dnia/news/rekord-swiata-isinbajewej-rogowska-druga,1359820,345">REKORD ŚWIATA JELENY ISINBAJEWEJ</a>