"Granice? Nigdy żadnej nie widziałem. Ale słyszałem, że istnieją w umysłach niektórych ludzi" - mawiał norweski odkrywca i podróżnik Thor Heyerdahl. Oto kilka przykładów potwierdzających jego słowa. Didier Woloszyn Dla każdego szanującego się triathlonisty spełnieniem marzeń jest zbudowanie formy sportowej wystarczającej na zmierzenie się z wyczerpującym dystansem Ironman. Istotnie, trzeba mieć żelazną kondycję, żeby pokonać wpław 3,8 km, przejechać na rowerze 180 km, a na deser przebiec...maraton, czyli 42 km i 195 m. Sztuki tej dokonał tego lata Didier Woloszyn, 42-letni trener personalny z Quebecu z charakterystyczną, bujną czupryną. Pewnie nikt by o wysportowanym Francuzie nie usłyszał, gdyby nie to, że Didier - z powodzeniem - mierzył się z własnymi słabościami, zmęczeniem organizmu i wyzwaniem Ironmana codziennie przez 33 dni z rzędu! Nikt wcześniej nie wystawił swojego ciała i psychiki na taką próbę. Liczby Woloszyna: ponad 125 km (pływanie), 5940 km (na rowerze) i 1392 km (bieg). Cliff Young Statystyczny śmiertelnik, odpowiednio przygotowany i zmotywowany, śmiało może zmierzyć się z biegiem maratońskim. Ale nie z ultramaratonem. Ten zarezerwowany jest dla sportowej elity, dla największych twardzieli wśród biegaczy, nieustępliwych jak Tommy Lee Jones w "Ściganym". Albo dla...podstarzałego australijskiego rolnika. Miejsce akcji: ultramaraton z Sydney do Melbourne. Dystans: 875 km. Przeciętnego człowieka męczy pokonanie takiego odcinka samochodem. Biegowi kozacy przemierzą blisko 900 km, mniej więcej tyle co z Zakopanego do Świnoujścia, na własnych nogach, właśnie ustawiają się na linii startu. Wśród nich pojawia się 61-letni rolnik, Cliff Young. Zamiast wypasionych adidasów ma kalosze. Pewnie kibic. Ale nie, gość ma numer startowy. Biegnie! Young dystans przebiegł i...wygrał. Na trasie był pierwszy, bo nie wiedział, że po drodze można (a nawet trzeba) odpoczywać. Cliff nie odpoczywał. Na mecie mówił, że od dziecka gonił liczne owce na ogromnej rodzinnej farmie. Często biegał za nimi i trzy dni, ale w końcu szczęśliwe odprowadzał zwierzęta do zagrody. Wygrane pieniądze (10 tysięcy dolarów) rozdał innym uczestnikom biegu. Liczby Younga: biegł nieprzerwanie przez 5 dni, 15 godzin i 4 minuty, bijąc rekord trasy o blisko dwa dni. Annette Fredskov W 2010 roku u mieszkanki Naestved, 40-tysięcznego miasta oddalonego o godzinę drogi od Kopenhagi, zdiagnozowano stwardnienie rozsiane. Annette, matka dwójki dzieci i żona, nie zamierzała jednak poddać się chorobie. Zaczęła biegać. Pierwszy maraton zaliczyła we Frankfurcie, w październiku 2010 roku. Postanowiła wykorzystać swoją pasję, żeby pokazać innym, że na chorobie życie się nie kończy. W ciągu 365 dni pokonała dystans maratoński 366 razy. 14 lipca tego roku przebiegła maraton dwukrotnie. "Choroba nie może odciągać cię od twojego życia i od realizacji marzeń. Mam nadzieję, że udało mi się zmotywować kogoś do spełnienia własnych planów i ambicji. Trzy lata temu zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Dzisiaj, bez zażywania leków, nie odczuwam symptomów choroby. Jestem przekonana, że bieganie miało na to znaczący wpływ" - mówiła szczęśliwa Annette po ostatnim z 366 biegów. Liczby Fredskov: 15 443 km przebiegnięte w ciągu 12 miesięcy. Valmir Nunes Dolina Śmierci w Kalifornii to, zgodnie z nazwą, miejsce, którego bez samochodu z pełnym bakiem i nabitą klimatyzacją lepiej unikać. To też miejsce corocznych spotkań najlepszych z najlepszych wśród ultramaratończyków. Tam gdzie temperatura dochodzi do 55 stopni Celsjusza, twardziele ścigają się ze sobą na dystansie...217 km. Limit czasu na pokonanie tego szalonego biegu, uważanego przez niektórych za najbardziej wymagający ultramaraton świata, wynosi 48 godzin. Do elity biegu trafia się, jeżeli zaliczy się trasę w dobę. W tym roku (15-17 lipca) wygrał Portugalczyk Carlos Alberto Gomes De Sa z czasem 23 godziny i 41 minut. Jemu również należą się słowa uznania, ale w pas kłaniamy się przed rekordzistą ultramaratonu Badwater, 43-letnim Brazylijczykiem Valmirem Nunesem. Liczby Nunesa: 22 godziny, 51 minut i 29 sekund (rekord trasy). Piotr Kuryło O tym, że organizm człowieka nie zna ograniczeń przekonuje Piotr Kuryło, znany jako polski Forrest Gump. Ten niezwykły biegacz w sierpniu 2010 roku wystartował z Augustowa w trasę...dookoła świata. Pokonał w samotnym, trwającym rok, biegu około 20 tysięcy kilometrów, przemierzając Europę, Stany Zjednoczone i Rosję. To nie jedyne spektakularne osiągnięcie w sportowym CV Pana Piotra. Ma za sobą starty w Spartathlonie, wymagającym biegu z Aten do Sparty na dystansie 246 km, przebiegł również Polskę ze wschodu na zachód i z północy na południe. Niedawno pokonał również Wisłę, płynąc kajakiem pod prąd. Liczby Kuryły: 20 tysięcy km w 365 dni. Scott Jurek Przed ośmioma laty na trasie ultramaratonu Badwater zatrzymał się i z wyczerpania zwymiotował. Za sobą miał "dopiero" 112 km, czyli niespełna połowę dystansu. Zrezygnował? Nie, po 10 minutach leżenia na poboczu pozbierał się, dobiegł do mety i wygrał ustanawiając rekord trasy. To Scott Jurek, żywa legenda biegów ultramaratońskich. Przez lata nie tylko brał udział w najbardziej wymagających zawodach świata, ale je wygrywał. Lista jego osiągnięć robi wrażenie. Wspomnijmy tylko o trzech z rzędu zwycięstwach w Spartathlonie, siedem kolejnych zwycięstw w Western States Endurance Run (bieg na dystansie 100 mil/160 km) czy rekordzie USA w biegu 24-godzinnym (266 km, czyli...ponad 6 maratonów w ciągu doby). Imponujące. Liczby Jurka: 15 godzin i 36 minut - rekord życiowy w biegu na 100 mil (160 km). Paweł Mej Miał 15 lat kiedy ciężko zachorował. Najpierw był udar, potem zapalenie opon mózgowych. Było źle, wychowujący go rodzice zastępczy modlili się przy łóżku o cud i uzdrowienie chłopaka. Paweł wyzdrowiał, ale miał problemy z nauką, do dziś nie jest w pełni sprawny. Po śmierci rodziców zaczął biegać. To był impuls, chciał znaleźć sposób, żeby uczcić pamięć rodziców i poradzić sobie z pustką powstałą po ich odejściu Któregoś dnia wsiadł na rower, pojechał do Bochni i wystartował w półmaratonie. Bez specjalnych przygotowań i bez...butów. Bieganie na bosaka stało się jego wizytówką. Dziś jest dobrze znany w środowisku polskich biegaczy, bardzo często można go spotkać na trasie krajowych imprez. Przebiegł Polskę wzdłuż i wszerz, ukończył wiele maratonów i mniejszych biegów. Zawsze na bosaka i w dobrym humorze. Liczby Meja: 40 075 km - tyle liczy obwód kuli ziemskiej i liczba kilometrów, jakie zamierza pokonać na trasach biegowych. Stefaan Engels Kiedy będąc dzieckiem zachorował na astmę lekarz stanowczo odradził mu uprawianie sportu. Nie posłuchał. Na przełomie 2007 i 2008 roku ukończył 20 triathlonów w najbardziej wyczerpującej formule Ironman, a następnie w wieku 49 lat trafił do Księgi rekordów Guinnessa będąc pierwszym biegaczem, który w ciągu roku zaliczył 365 maratonów. Przed Engelsem rekordzistą w pokonywaniu 42 km i 195 w ramach codziennego planu dnia był Ricardo Abad (150 maratonów z rzędu), ale o nim jeszcze będzie poniżej. "Chciałem pokazać innym ludziom, że skoro ja mogę przebiec każdego dnia maraton, to ich też stać na to, żeby zacząć biegać, jeździć na rowerze lub zrobić coś innego dla swojego zdrowia" - podkreślał po 365. biegu szczęśliwy Belg w lutym 2011 roku. Liczby Engelsa: mimo sugestii lekarzy biega od 35 lat i cieszy się dobrym zdrowiem. Ricardo Abad Niespełna rok później Abad odebrał Engelsowi rekord. Hiszpański biegacz w lutym 2012 roku w Barcelonie ukończył nieprawdopodobne wyzwanie po raz 500. z rzędu pokonując maratoński dystans. Wieść gminna niesie, że wyśrubował wynik do zawrotnych 607 kolejnych dni z maratonem w roli głównej. Heroizmu Abadowi dodaje to, że potrafił połączyć tą jakże wyczerpującą serię z...trzyzmianową pracą w fabryce. W związku z charakterem pracy niekiedy biegał dwa maratony w ciągu 12 godzin. Powiedzenie "dla chcącego nic trudnego" nabrało dzięki niemu nowego, znacznie głębszego znaczenia. Hiszpanowi chyba znudziły się monotonne biegi, ostatnio przerzucił się na triathlon. Oczywiście w hardcorowej odmianie. Liczby Abada: 607 maratonów w 607 dni. Henry Wanyoike i Adam Rajczyba Niezwykłymi dokonaniami mogą się również pochwalić sportowcy niepełnosprawni. Henry Wanyoike miał 21 lat, kiedy stracił wzrok w wyniku udaru mózgu. Kilka lat później zaczął biegać. Na trasach biegowych niczym nie ustępował sprawnym zawodnikom. Może poszczycić się złotymi medalami paraolimpijskimi, a także imponującym rekordem w maratonie - 2 godziny, 31 minut i 31 sekund. Przy okazji sukcesów Kenijczyka warto wspomnieć o biegowej pasji Adama Rajczyba. Wzrok zaczął tracić przed dziewięcioma laty, kiedy zdiagnozowano u niego barwnikowe zwyrodnienie siatkówki. Pan Adam nie załamał rąk, tylko z pomocą rodziny ruszył na biegowe ścieżki. Z powodzeniem. W swoim sportowym CV ma między innymi zdobytą w ciągu roku koronę polskich maratonów (wyróżnienie przyznawane za pokonanie pięciu największych krajowych biegów maratońskich w 24 miesiące). *** To tylko skromna reprezentacja szczególnych ludzi, którzy niezauważenie dokonują codziennie niezwykłych rzeczy. W każdym kraju podobnych, równie pozytywnie zakręconych, osób jest więcej. Warto o nich pomyśleć, kiedy następnym razem nie będzie nam się chciało wstać z kanapy i ruszyć na ścieżkę biegową, wsiąść w weekend na rower lub wybrać na spacer z psem. Autor: Dariusz Jaroń