"Formuła tych zawodów jest znakomita i ja świetnie odnajduję się w takiej scenerii. Zawodnicy są w centrum uwagi i naprawdę czują bliskość kibiców. Na stadionie, kiedy odbywa się kilka konkurencji jednocześnie, wszystko się rozmywa. Widzowie nie mogą skoncentrować się na jednym wydarzeniu, tylko muszą mieć wyjątkową podzielność uwagi" - wyjaśnił Tomasz Majewski. Dwukrotny złoty medalista olimpijski nie był jednak zadowolony ze swojego wyniku. Zawodnik AZS AWF Warszawa wygrał co prawda swoją konkurencję, ale zaliczył tylko 20.16 metra "Starałem się uzyskać jak najlepszy rezultat, jednak szału nie było. Daleki jestem od swojej optymalnej formy. Poza tym był to bardzo szybki konkurs - startowało nas tylko czterech i nie było czasu, aby odpowiednio przygotować się i skoncentrować przed kolejną próbą" - wyjaśnił najlepszy polski miotacz, który bezpośrednio z Władysławowa udał się do Birmingham, gdzie w niedzielę wystąpi w zawodach Diamentowej Ligi. Zdecydowanie korzystniej zaprezentował się dyskobol Piotr Małachowski, który w poprzednią niedzielę w drużynowych mistrzostwach Europy w Gateshead uzyskał zaledwie 59,68 metra. We Władysławowie (w przeciwieństwie do zawodów w Anglii nie padało) zawodnik Śląska Wrocław posłał dysk na odległość 68,53 m i zostawił w pobitym polu wicemistrza olimpijskiego z Londynu Irańczyka Ehsana Hadadiego - 65,93 m. "Nasza rywalizacja miała rozruszać kibiców, a także... sponsorów przed kolejnymi zawodami. Uzyskałem dobry wynik, ale do końca nie jestem zadowolony ze swojego startu. W tych warunkach śmiało można było rzucić ponad 70 metrów. Wierzę jednak, że po trzech latach chudych nadejdą dla mnie tłuste. W poniedziałek jadę do Spały i zaczynam harówkę przed sierpniowymi mistrzostwami świata w Moskwie" - przyznał świętujący tego dnia imieniny Małachowski, któremu kibice odśpiewali gromkie "Sto lat". Rywalizacja w meczu Polska - Reszta Świata toczyła się w sześciu konkurencjach - pchnięciu kulą mężczyzn, rzucie dyskiem i młotem zarówno kobiet jak i mężczyzn oraz w rzucie oszczepem mężczyzn. W każdej konkurencji rywalizacja toczyła się w dwóch parach, a punkty zdobywała osoba, która zaliczyła w danej próbie lepszy wynik. Biało-czerwoni najgorzej wypadli w dysku kobiet (przegrali 2:10) i młocie mężczyzn (1:11). W tej ostatniej specjalności słabiej zaprezentował się Paweł Fajdek (OŚ AZS Poznań), który zaliczył jedynie 74,43 m (w Gateshead uzyskał 77 m). Z kolei rywalizację w kuli mężczyzn Polacy wygrali 10:1, a w oszczepie (Hubert Chmielak ustanowił rekord życiowy wynikiem 80,02 m) triumfowali 8:3. Po pięciu konkurencjach gospodarze przegrywali 26:31, ale nawet wygrana Anity Włodarczyk (RKS Skra Warszawa) 5:1 - w najlepszej próbie miała 75,28 m - z trzykrotną mistrzynią świata Kubanką Yipsi Moreno nie zapewniła biało-czerwonych zwycięstwa. Ostatecznie Polacy przegrali 33:35. "Końcowy wynik nie był najistotniejszy. Najważniejsze, że zarówno kibice jak i zawodnicy świetnie się bawili w tej piknikowej atmosferze. Cieszę się również, że zawody mające upamiętnić naszą przyjaciółkę odbyły się we Władysławowie, gdzie przyjeżdżam od 2004 roku i spędzam tutaj na zgrupowaniach 130 dni w roku. Zadowolona jestem także z rezultatu. Ostatnio nie mogę normalnie trenować, bo żyję na walizkach. Był to mój trzeci start w ciągu tygodnia, a i tak udało mi się uzyskać drugi wynik w tym sezonie. Forma jest niezła, ale najwyższa dyspozycja ma przyjść w Moskwie" - stwierdziła Włodarczyk. Przed zawodami, który poświęcone były nie tylko pamięci mistrzyni olimpijskiej z Sydney z 2000 roku Kamili Skolimowskiej, ale miały również uświetnić 50. rocznicę otrzymania przez Władysławowo praw miejskich, Włodarczyk, Majewski i Małachowski odsłonili swoje gwiazdy w Alei Gwiazd Sportu. Ojciec Kamili Skolimowskiej Robert zapowiedział kontynuację tych zawodów w zbliżonej formule.