Dla Jamajczyka będzie to pierwszy występ po triumfie w igrzyskach w Londynie. Za sam start dostanie od organizatorów czek na 300 tys. franków (ok. 1 mln zł). Nic dziwnego, że zrezygnował nawet z imprezy urodzinowej. 26 lat skończył we wtorek, ale zamiast świętować poszedł na trening. "Ciągle słyszę pytanie, co robiłem w urodziny. A ja po prostu ćwiczyłem" - powiedział. Tego dnia spotkał się również ze sponsorami, miał lot helikopterem nad szwajcarskimi Alpami, zjadł małą kolację i olbrzymi tort. "Sami widzicie, że nic specjalnego się nie działo" - ocenił. To jednak całkowicie nowe oblicze Bolta, który znany jest ze swojego rozrywkowego stylu życia. Zazwyczaj nie unikał imprez i lubił się zabawić nawet w trakcie sezonu. "Od jakiegoś czasu trochę poważniej podchodzę do swojego zadania. Traktuję lekkoatletykę jak pracę, więc staram się robić to jak najlepiej" - zaznaczył rekordzista świata na 100 i 200 m. Nic dziwnego. W końcu jego kolega z grupy treningowej Yohan Blake depcze mu po piętach, a przegrana może go sporo kosztować, i to dosłownie. Amerykańscy eksperci obliczyli, że w kolejnych latach Bolt może zarabiać nawet 30 mln dolarów rocznie, pod warunkiem, że będzie wygrywał. "Stać mnie teraz na rzeczy, o których przez całe życie marzyłem. Ale nie zmieniłem się zbytnio. Nadal jestem dobrym, sympatycznym chłopakiem z Trelawny" - ocenił. Bolt nie ukrywa, że jest zmęczony długim sezonem, ale obiecał kibicom, że w Lozannie zrobi jeszcze wielkie show. O to zadbają również inni zawodnicy. Na starcie ma się zjawić 19 mistrzów olimpijskich z Londynu, w sumie 52 medalistów. Nie zabraknie Blake'a i Amerykanina Tysona Gaya, którzy zmierzą się na 100 m.