"Na treningu jest wielka rywalizacja między nami. Yohan naciska mnie ciągle. Na szczęście wiem co i jak mam zrobić, żeby wygrywać, ale myślę, że moje dni są policzone. Blake jest świetnym sprinterem, który już następnym razem może mnie dopaść. Jest wielkim talentem i z każdym startem zdobywa doświadczenie, a jego pewność siebie wzrasta" - zaznaczył najszybszy człowiek na świecie. Bolt po minięciu mety cieszył się jak dziecko. Sam potem przyznał, że przeszedł bardzo długą drogę. Zwłaszcza ostatni rok był dla niego trudny. Po falstarcie w finale mistrzostw świata w Daegu (2011) spędził wiele godzin na ćwiczeniach wyjścia z bloku startowego. "Oczywiście, że się martwiłem i bałem, że może mi się przydarzyć taka sama historia. Dlatego chyba wolałem trochę stracić na starcie, niż znowu popełnić ten sam błąd. Nawet rozmawiałem przed finałem na ten temat z trenerem. Powiedziałem mu o swoich obawach, a on próbował mnie uspokoić. Przecież najważniejsze jest to, co dzieje się na mecie" - przyznał. W samych superlatywach o Jamajczyku wypowiadali się jego rywale. "Przez kolejne lata będzie osobą, którą wszyscy będą chcieli pokonać. Jest niezaprzeczalnie najszybszym człowiekiem na ziemi. Ale ja też zrobiłem coś wielkiego. Zdobyłem swój pierwszy medal olimpijski i bardzo się z tego powodu cieszę. Wiele zawdzięczam Usainowi i na pewno część tego krążka należy do niego" - powiedział Blake. Amerykanin Justin Gatlin, który sięgnął po brąz, ocenił że Bolt ma obecnie najlepszą technikę, dlatego też zwyciężył. "To dla mnie bardzo ważny bieg. Po raz pierwszy od 10 lat udało mi się stanąć znowu na podium, To dla mnie wielka ulga, zwłaszcza po tym, przez co musiałem w ostatnich latach przejść" - zaznaczył Amerykanin. Reprezentant Trynidadu i Tobago Richard Thompson określił Bolta jako "niesamowitego", a jego osiągnięcia "niewiarygodne". "Cały świat powtarza, że jest nie do pokonania i w finale olimpijskim to udowodnił" - powiedział.