Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Ministerstwo Sportu uważa, że w wydanym w poniedziałek przez WADA raporcie, jest sporo nieścisłości. "Jest wielka różnica między tym, co zostało podane, a faktami i dowodami" - napisano w oświadczeniu. Ministerstwo zapowiedziało, że dokładnie przeanalizuje raport WADA. "I sami zaczniemy działać, a zalecenia światowej agencji pomogą nam w przyszłości jeszcze ulepszyć system antydopingowy" - można dalej przeczytać. Większość zarzutów WADA nie jest im obca. "Jesteśmy świadomi tego, z jakimi problemami boryka się krajowy związek lekkoatletyczny i już podjęliśmy działania, by sytuacja została opanowana" - zapewniono. W oświadczeniu podkreślono jeszcze raz, że państwo nie miesza się do pracy krajowej agencji antydopingowej RUSADA oraz laboratorium w Moskwie. "Do tego uprawniona jest wyłącznie WADA. Jesteśmy też gotowi na podjęcie jeszcze bliższej współpracy. by wyeliminować jakiekolwiek nieprawidłowości w pracy laboratorium oraz RUSADA" - podkreślono. W poniedziałek (WADA) zaleciła Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Lekkoatletycznych (IAAF) natychmiastowe wykluczenie Rosji ze wszystkich struktur organizacji. Wnioskowała także o to, aby rosyjskie laboratorium antydopingowe straciło licencję pozwalającą na oficjalne prowadzenie badań. Jednym z powodów są potwierdzone przypadki "bezpośredniego ingerowania" władz Rosji w przebieg procesu badawczego. Dyrektor moskiewskiego laboratorium Grigorij Rodczenkow miał zlecić zniszczenie 1417 próbek w grudniu 2014 roku, kilka dni przez zapowiedzianym audytem wyznaczonym przez WADA. "Na to nie ma żadnych dowodów. Nasz system antydopingowy spełnia wszystkie restrykcyjne zalecenia WADA i MKOl" - podkreśliło ministerstwo. Głos w tej sprawie zabrał także Kreml, który uważa zarzuty opublikowane w raporcie za nieprawdziwe, ponieważ nie zostały udowodnione. "Nie jest on przekonujący i nie jest oparty na dowodach" - powiedział rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow. Zaznaczył również, że w Rosji nie bierze się pod uwagę dymisji ministra sportu Witalego Mutki. "Dopóki nie dostaniemy dowodów na wszystkie te oskarżenia, trudno kogokolwiek za coś winić. Ten raport nie ma żadnego sensu, zarzuty nie trzymają się kupy" - ocenił. IAAF czeka do końca tygodnia na oficjalne stanowisko Rosji w sprawie opublikowanego raportu. Na 26 i 27 listopada zwołano w Monte Carlo specjalne posiedzenie, na którym będzie m.in. omawiana sprawa wykluczenia tego kraju ze struktur organizacji. Zostanie także poruszona sprawa byłego szefa IAAF Senegalczyka Lamine Diacka, który pełnił tę funkcję od 1999 do sierpnia tego roku. Niedawno znalazł się na celowniku francuskiej prokuratury, która podejrzewa go o korupcję i pranie pieniędzy. 82-letni Diack miał otrzymać ponad milion euro w 2011 roku, aby zatuszować pozytywne wyniki testów antydopingowych rosyjskich lekkoatletów. Podejrzany jest również jego syn Papa Massata Diack i trzy inne osoby. Komisja Etyczna Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) domaga się tymczasowego pozbawienia go statusu honorowego członka. Na początku grudnia sprawą ma zająć się także Komitet Wykonawczy MKOl. Ma zostać podjęta decyzja nie tylko w sprawie startu rosyjskich lekkoatletów w zbliżających się igrzyskach w Rio de Janeiro, ale także mają zostać przeanalizowane wyniki poprzednich olimpiad.