W ostatnim spotkaniu eliminacyjnym nasze kadrowiczki rozbiły w drobny mak w nowej hali w Katowicach - Szopienicach Bośnię i Hercegowinę (91:45). Po meczu o ocenę ostatnich występów reprezentacji poprosiliśmy jedną z liderek kadry, Annę Wielebnowską. INTERIA.PL: Patrząc na finisz można powiedzieć "zgodnie z planem". Myślałaś, że awans przyjdzie tak szybko? Anna Wielebnowska: - Faktycznie wszystko poszło zgodnie z planem. Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo, kończymy w końcu z tylko jedną porażką na koncie. Myślałam, że Turczynki i Włoszki postawią wyższe wymagania, ale ciesze się, że tak się skończyło, i że polski zespół jest...będzie w Europie plasował się dość wysoko. Przed rokiem reprezentacja przegrała awans na mistrzostwa w ostatniej chwili. Co zmieniło się w przeciągu tych niespełna dwunastu miesięcy w drużynie? - Dograłyśmy się, zaczęłyśmy się lepiej rozumieć na boisku. Stanowimy lepszy zespół i mamy lepszą obronę. Agnieszka Bibrzycka jest naszą liderką, są dziewczyny, które pomagają jej w zdobywaniu punktów. Tworzymy fajny kolektyw. Bardzo optymistycznie wypowiadasz się na temat szans zespołu na mistrzostwach. - Tak, bo myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeżeli tak dalej będziemy pracować, to myślę, że będziemy w stanie osiągać sukcesy na arenie międzynarodowej, w tym na mistrzostwach Europy. Już za tydzień startują rozgrywki ligowe, Wisła Can-Pack w poniedziałek wyjeżdża na zgrupowanie do Szczyrku. Będziesz miała czas na krótki odpoczynek? - Niestety mam tylko dwa dni na przepakowanie rzeczy i zaczynam brać się do roboty w klubie. Przed nami przygotowania do Euroligi i ponowna walka o obronę mistrzostwa Polski. Czyli o urlopie w tym roku mogłaś zapomnieć? - Urlop był, ale malutki. Jest ciężko, ale nie narzekam. Jestem zawodową koszykarką i bardzo ucieszyłam się z powołania do reprezentacji. Myślę, że jakąś cegiełkę udało mi się do naszego awansu dołożyć. Rozmawiał: Dariusz Jaroń, Katowice