Środkowy tureckiego Banvitu Bandirma rozegrał świetny mecz, swój najlepszy w reprezentacji. W 32 minuty zdobył 26 punktów, najwięcej w polskiej drużynie we wszystkich meczach mistrzostw. Trafił 10 z 13 rzutów z gry, w tym trzy z pięciu z dystansu oraz trzy z czterech wolnych. Zanotował także siedem zbiórek, dwa przechwyty i stratę. - Nie mam z czego się cieszyć, bo wracamy do domu. Obserwacje meczowe, statystyki są tylko liczbami. Najważniejsze, żeby ich efektem było dobro drużyny. Dzisiaj przegraliśmy i musimy żegnać się z turniejem - przyznał. Podstawowy wniosek, jaki Kulig wyciągnął z występów reprezentacji w tegorocznym Eurobaskecie, to konieczność poprawienia gry w końcówkach spotkań. - Przed wszystkim musimy zdecydowanie poprawić grę w końcówkach. Bo to nie pierwszy mecz, w którym czegoś brakuje w czwartej kwarcie, że oddajemy praktycznie wygrane spotkanie. Nie wiem, z czego to wynika. Trzeba te wszystkie mecze obejrzeć, przeanalizować. Może brakuje zimnej krwi, instynktu zabójcy, by przy prowadzeniu dziewięcioma punktami - jak z Finami - dobić rywali, a nie rozluźnić się - zauważył 30-letni koszykarz, który ma za sobą 68 występów w reprezentacji i 445 zdobytych punktów. Po 30 minutach środowego spotkania (w trzeciej kwarcie Kulig zdobył połowę z 24 pkt drużyny) Grecy prowadzili tylko 70:67. Ostatnią kwartę wygrali 25:10, trafiając w tym okresie pięć z siedmiu rzutów za trzy punkty (w całym meczu 13/20). Pomysł polskiego sztabu, by odpuszczać niektórych graczy rywali na obwodzie nie okazał się właściwy. - Grecy to klasowa drużyna, wiedziała o co walczy. Trafiali z dystansu niemal wszystko. Wygrali zdecydowanie - zakończył Kulig. Polska zajęła piąte miejsce w grupie A i żegna się z turniejem. Grecja z czwartej lokaty awansowała do drugiej fazy mistrzostw w Stambule, gdzie w 1/8 finału zmierzy się z Litwą.