Aleksander Balcerowski znalazł się w grupie 20 koszykarzy powołanych przez trenera Mike'a Taylora do kadry Polski na listopadowe mecze eliminacji mistrzostw świata z Litwą i Węgrami. "Najpierw reprezentacja, potem NBA" - przedstawił swoje cele 17-letni środkowy. - Z ogromną radością i dumą przyjąłem informację o powołaniu. Nie ukrywam, że zrobiła na mnie wrażenie, bo to przecież ogromne wyróżnienie, zwłaszcza dla zawodnika w moim wieku, ale i dowód zaufania szkoleniowca oraz przekonania do moich umiejętności. Będę w kadrze najmłodszy - zaznaczył Balcerowski, który jest zawodnikiem hiszpańskiego klubu Herbalife Gran Canaria Las Palmas. Z orzełkiem na piersi nie miał jeszcze okazji występować. - Zdążyłem sobie tylko zrobić zdjęcie w reprezentacyjnym stroju, kiedy powołano mnie do kadry kadetów i trenowałem z nią. Potem złapałem kontuzję i nie zagrałem w narodowych barwach ani jednego meczu. Mam nadzieję, że teraz będę miał okazję to nadrobić - wspomniał. Na Wyspach Kanaryjskich przebywa czwarty rok. Jak przyznał, ciężko było mu, zwłaszcza na początku, odnaleźć się w tak młodym wieku z dala od domu i rodziny, więc trudnych chwil nie brakowało. Podkreślił jednak, że to już przeszłość. - Nowa sytuacja zmusiła mnie do przyspieszonego dojrzewania i radzenia sobie ze wszystkim, w większości samemu. To była dobra szkoła życia, a rozłąka z bliskimi zahartowała mnie. Z pewnością też szybciej okrzepłem jako zawodnik - ocenił. Z opanowaniem języka hiszpańskiego nie miał żadnych kłopotów. - Już po czterech miesiącach porozumiewałem się bez problemów. A teraz mówię chyba jak... Hiszpan - zażartował. Trenuje trzy razy dziennie. Z drużyną rano o godz. 7 i wieczorem o 19. Do tego dochodzą zajęcia indywidualne o godz. 11, kiedy m.in. skupia się na rzutach. Ostatnio sporo pracował na siłą i fizycznie czuje się mocniejszy. - Po przyjeździe do Hiszpanii ważyłem 78 kg, a teraz 104, czyli nabrałem tzw. masy. Do moich walorów należą rzut, kozioł i mobilność, ale muszę być szybszy podczas przeprowadzanych akcji - zaznaczył zawodnik mierzący 215 cm i noszący obuwie nr 48,5. Rodziców odwiedza dwa razy w roku - na Boże Narodzenie i podczas wakacji. Ostatnie też spędził w Wałbrzychu i jego okolicach. Przyznał, że miło wspomina te kilka tygodni, gdyż tęsknota za bliskimi robi swoje. - Ale nawet wtedy o baskecie nie zapominam. Tydzień trenowałem z Andrzejem Adamkiem, kiedyś m.in. rozgrywającym Górnika. Były to bardzo pożyteczne zajęcia. Doskonaliłem to, czego się dotychczas nauczyłem - poinformował. W listopadzie, przy okazji zgrupowania reprezentacji, znowu będzie miał okazję przyjechać do Polski. Chciałby, aby jego przygoda z drużyną narodową trwała jak najdłużej, ale nadal jego głównym celem pozostaje gra w NBA. - Trudno mi określić, jak długa i kręta będzie droga do światowej elity. Może trafię tam za trzy lata? W każdym razie nie będę się oszczędzał, by dopiąć swego - zaznaczył. Z ligą NBA miał już styczność podczas niedawnego campu w Jerozolimie w ramach akcji "Koszykówka bez granic", gdyż Amerykanie dołączyli do przedsięwzięcia organizowanego przez FIBA. Wcześniej wziął udział w Jordan Brand Classic w Chorwacji, na który przyjechało 40 najlepiej zapowiadających się koszykarzy europejskich rocznika 2000. Wybrano go do najlepszej "10", która pojechała do USA. - Zagraliśmy w turnieju w nowojorskim Brooklynie z najbardziej uzdolnionymi 16-latkami amerykańskimi i byliśmy obserwowani przez gwiazdy NBA i najlepszych trenerów. W obu przypadkach zaproszenia na campy były dla mnie sporym wyróżnieniem, także dlatego, że byłem jedynym Polakiem. Chociaż obozy nie trwały długo, to wydaje mi się, że wyniosłem z nich wiele - podkreślił. Przygodę z koszykówką zaczął w wieku 10 lat. - Przez pewien czas grałem z kolegami starszymi o... pięć lat. Początkowo ćwiczyłem pod okiem Arkadiusza Chlebdy i Marcina Ewiaka, a później Tadeusza Pogorzelskiego i Pawła Domaradzkiego. Po awansie do ćwierćfinału mistrzostw Polski juniorów nawiązał ze mną kontakt agent z Hiszpanii. Tak to się zaczęło - wspomniał. Olek kontynuuje rodzinne tradycje koszykarskie. Jego ojciec Marcin grał niegdyś w Górniku Wałbrzych, a po wypadku samochodowym zdobył m.in. Puchary Europy na wózkach oraz uczestniczył w Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie. Z kolei mama Sylwia występowała w AZS Lublin. Basket nie jest jednak w domu na pierwszym planie. - To oczywiście temat ważny, ale jest przecież jeszcze wiele innych spraw, o których warto porozmawiać. Jednak rodzice mnie wspierają, doradzają, gdy rozmawiamy po kolejnych meczach. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć - powiedział. Jego koszykarskim idolem jest Kevin Durant z Golden State Warriors. Jako środowy stara się porównywać do grającego na jego pozycji w NBA Kristapsa Porzignisa z New York Knicks. - Jeśli chodzi o walory fizyczne, Łotysz jest kilka kilogramów cięższy i sześć centymetrów wyższy ode mnie. Chciałbym dorównać mu klasą - podsumował Balcerowski. Reprezentacja Polski eliminacje mistrzostw świata 2019 zainauguruje 24 listopada w Bydgoszczy meczem z Węgrami. Dwa dni później zmierzy się z Litwą w Kłajpedzie. W grupie C "Biało-Czerwoni" zagrają także z Kosowem, z którym pierwsze spotkanie - według obecnych planów - odbędzie się 23 lutego 2018 r. na własnym parkiecie. Rewanże: 26 lutego (Węgry, wyjazd), 28 czerwca (Litwa, u siebie) oraz 1 lipca 2018 (Kosowo, wyjazd). Do drugiej fazy kwalifikacji awansują po trzy zespoły z każdej z ośmiu grup. Andrzej Basiński