Biało-czerwoni zajęli pierwsze miejsce w tabeli grupy C w kwalifikacjach do EuroBasketu 2015 wygrywając pięć z sześciu spotkań. Wyprzedzili Niemców i Austrię. W środę w Lubinie, po zwycięstwie nad Austriakami, po dogrywce 90:85, świętowali sukces. "Spodziewałem się, że Polacy awansują, bo przy całym szacunku dla rywali takich jak Austria i Luksemburg, mamy po prostu lepszych koszykarzy, choć w tym roku nie mieliśmy najmocniejszego składu. Młodsi pokazali, że potrafią wygrywać. Widać kolektyw, zespół walczący, zawodników, którzy chcą współpracować ze sobą. Jest chemia i dobra atmosfera" - powiedział ośmiokrotny mistrz Polski, który trwającą 25 lat karierę zakończył w 2012 roku. Zdaniem Wójcika, który przed rokiem był w reprezentacji asystentem Niemca Dirka Bauermanna, amerykańskiemu szkoleniowcowi Mike'owi Taylorowi, który debiutował w tej roli w zespole narodowym, udało się przygotować optymalną formę zawodników. "Trzy tygodnie przygotowań to za krótki okres, by zbudować super-zespół, tym bardziej, że Taylor dopiero poznaje koszykarzy. Udało się jednak przygotować optymalną formę na eliminacje i stworzyć współpracującą grupę ludzi, która dawała w każdym spotkaniu sto procent swoich możliwości" - ocenił. Koszykarz, który w reprezentacji Polski rozegrał 149 meczów i zdobył 1821 pkt, chwali biało-czerwonych za grę podkoszową. "Zespołowość było widać najbardziej w walce pod koszami i szybkim przechodzeniu z obrony do ataku. W ofensywie zawodnicy mieli więcej swobody niż u trenera Bauermanna. Każdy szkoleniowiec ma jednak inny styl prowadzenia drużyny, a poza tym dostosowuje ją do potencjału ekipy. W tym roku decydującą rolę odgrywali koszykarze obwodowi, przed rokiem swoją siłę opieraliśmy na wysokich" - dodał 44-latek, który pracuje obecnie z młodzieżą w klubie KKS Kobierzyce. Polacy w eliminacjach mieli znakomite momenty - jak wyjazdowe spotkanie z Niemcami w Bonn wygrane 88:76 oraz słabsze dni. W pierwszych kwartach meczów z Luksemburgiem i Austrią na własnym parkiecie przegrywali różnicą 9-13 punktów. "Mecze były co trzy dni, do tego dochodzą przejazdy. Trudno utrzymać mobilizację na równym poziomie w ciągu trzech tygodni, tym bardziej, że ma się jednak świadomość, że najtrudniejszym rywalem będzie jeden zespół - Niemcy. Nierówne momenty gry w jednym meczu, to także efekt krótkich przygotować. By wszystko działało perfekt koszykarze muszą ze sobą dłużej grać, znać siebie jak łyse konie, a ta grupa dopiero się spotkała" - ocenił były gracz najmocniejszych lig Europy, m. in. hiszpańskiej, greckiej i włoskiej.