29-letni, urodzony w Memphis, Woods trafił do Gdyni w styczniu 2009 roku z ligi włoskiej. W Eurolidze zdobywa średnio 16,6 pkt i ma 3,6 zbiórki. W zwycięskim meczu z wicemistrzem Euroligi CSKA Moskwa 88:81 w 4. kolejki fazy TOP 16, który otworzył podopiecznym trenera Tomasa Pacesasa drogę do ćwierćfinału tych rozgrywek, uzyskał 19 punktów, trafiając siedem z ośmiu rzutów za dwa punkty i pięć z sześciu wolnych. "Jesteśmy blisko ćwierćfinału, ale dopiero, gdy wygramy w Kownie będzie wszystko jasne. Zwycięstwo sprawi, że będziemy traktowani w Eurolidze jak poważny zespół. Udowodnimy, że zasługujemy na respekt i szacunek. Stawka meczu z Żalgirisem nie stresuje mnie i sądzę, że koledzy myślą podobnie. Jesteśmy spokojni i gotowi do walki. Jedziemy po zwycięstwo. To, że gramy lepiej niż na początku sezonu wynika z większej koncentracji, motywacji. Uwierzyliśmy bardziej w nasze umiejętności, w to, że wszystko jest w naszych rękach" - powiedział PAP Qyntel Woods. "Najfajniejsze jest to, że dokonaliśmy czegoś, czego od nas nie oczekiwano. Wszyscy, no może wiele osób spodziewało się, że będziemy przegrywać, a my osiągnęliśmy najlepszy wynik w historii. W Kownie trzeba dokończyć dzieła" - dodał. Amerykański koszykarz, który w 2002 roku został wybrany w drafcie do NBA przez Portland Trail Blazers i rozegrał w najlepszej lidze świata 167 spotkań, z równym spokojem podchodzi do wygranej z CSKA. "Zwycięstwo nad CSKA było bardzo ważne dla zespołu, kibiców. Dla mnie osobiście nie jest to wielka sensacja czy epokowe wydarzenie. Cieszę się po prostu z kolejnej wygranej, bo w każdym meczu wychodzę na parkiet tylko po to, żeby pokazać, że jestem lepszy. To, że pokonaliśmy CSKA znaczy tylko tyle, że byliśmy lepsi i nie ma rywali, których nie można pokonać" - ocenił. Przed rokiem Asseco miało trzy zwycięstwa w Eurolidze w całym sezonie. Obecnie w dorobku tego klubu są już trzy wygrane w TOP 16. "Trudno mi powiedzieć, że był jakiś przełom w tym sezonie, czy było to zwycięstwo nad Realem czy inny moment. Po prostu lepsza gra przychodziła stopniowo. Z meczu na mecz wszystko się docierało. Rozumiemy się coraz lepiej, wiemy, co jest mocną stroną każdego z nas. Trudno mi to porównywać z minionym sezonem, bo dołączyłem do Asseco w połowie rozgrywek. Gram dla drużyny, wszyscy znają swoje zadania. Trener daje mi dużo swobody. Praktycznie mogę sam podejmować wiele decyzji. Kiedy muszę zdobywać punkty dla zespołu - rzucam, kiedy potrzebne są asysty - mogę podawać" - powiedział Amerykanin. W przypadku awansu do ćwierćfinału Woods będzie miał szansę na rywalizację ze swoim byłym klubem - Olympiakosem Pireus. W Grecji spędził połowę sezonu 2007/2008 stając się gwiazdą ligi i jednym z czołowych zawodników Euroligi. Został wybrany najlepszym zawodnikiem (MVP) Meczu Gwiazd ligi i wygrał konkurs wsadów. "Nie ma wielkiej różnicy między Asseco i Olympiakosem, jeśli chodzi o poziom sportowy czy organizację. Różnica jest jedna, ale podstawowa - w nazwie. Wszyscy w Europie znają markę Olympiakos. Asseco Prokom to niewiadoma, wielu o nim nie słyszało. Tu i tam grają tacy sami koszykarze i mogą rywalizować na podobnym poziomie" - wyjaśnił.